sobota, 2 maja 2015

Legendarne Płyty: 8. Nevermind

Zaledwie siedem lat spędziła na scenie Nirvana. To zdecydowanie za mało. Patrząc na liczby wszystko wygląda słabo. Tylko trzy płyty i niewiele koncertów, w porównaniu do innych ekip. Jednak jakie to były koncerty i krążki! „Nevermind” zna chyba każdy. O wszystkich utworach można by pisać książki. 17 najlepszy album według Rolling Stone. 26 milionów sprzedanych egzemplarzy. To właśnie drugi album Nirvany.



Trzeba przyznać, że w okresie, w którym Nirvana wydawała swoje drugie dzieło bardzo ciężko było się przebić. Wszyscy fascynowali się wydaną w sierpniu 1991 roku „Czarną płytąMetaliki. Niewiarygodnie trudno było nagrać coś lepszego. Jednak Kurt Cobain i spółka stworzyli swoje drugie świetne wydawnictwo. Na początek krążka, od razu, jeden z najlepszych utworów w historii muzyki. Przy „Smells Like Teen Spirit” bawili się chyba wszyscy. Najbardziej znana piosenka Nirvany to bardzo szybki kawałek z cudownym głosem Kurta i niewiarygodną perkusją Dave’ a Grohla. Przy zakończeniu „a denial” chyba każdy krzyczy i tańczy razem z wokalistą. Druga propozycja to typowy przebój Amerykanów. Klasyczny śpiew w zwrotce, a potem wykrzykiwany refren. Genialne! „Come As You Are” to drugi najpopularniejszy numer z „Nevermind”. Po raz kolejny znakomita perkusja, a do tego cudowny riff. Mocniejszym kawałkiem okazuje się „Breed”. Tutaj z kolei duże brawa dla Chrisa Noveselica za linię basu. „Lithium” jest następnym klasycznym numerem Kurta i spółki. Słuchając go, znowu możemy się przekonać o geniuszu wokalisty z Aberdeen. Zupełnie inna jest „Polly”. Akustyczny kawałek daje pole do popisu Cobainowi. Podobnie szybkim, do otwierającego album kawałka, jest „Territorial Pissings”. Kurt w tej propozycji drze się w niebogłosy. „Drain You” zawsze kojarzył mi się trochę z Sydem Barrettem. Jednak wiele kawałków przypomina mi taką Flodyową psychodelę, więc oceńcie ten przebój sami. W „Lounge Act” na pierwszy plan kolejny raz wychodzi Grohl. Muzyk z Ohio, wraz ze swoimi garami, zrobił niesamowitą robotę na tym wydawnictwie. Bardzo podoba mi się początek „Stay Away”. Potem piosenka niestety trochę gaśnie. Ciekawie zastosowane chórki możemy usłyszeć w „On a Plain”. W tej propozycji rządzi jednak gitara Kurta. Na zakończenie „Something in the Way”. Z tym utworem wiąże się pewna historia. Mianowicie Cobain pisał ten kawałek gdy był bezdomnym. Może właśnie dlatego numer ma niepowtarzalny klimat. Ogromnym plusem końca płyty jest wiolonczela.



„Nevermind” to dla mnie bardzo ważny album. Pierwszy raz usłyszałem go mając kilka lat i szaleję przy nim aż do dzisiaj. Świetny, klasyczny rockowy krążek pokazujący geniusz Cobaina, Grohla i Noveselica. Idealna płyta na mocne rockowe imprezy zakrapiane alkoholem. Nic tylko się przy niej bawić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz