niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie wydawnicze 2017

Rok 2017 był bardzo dziwnym rokiem dla muzyki. W czerwcu zastanawiałem się czy uda mi się w jakiś sposób złożyć dziesiątkę najlepszych wydawnictw, a teraz spoglądając na tytuły, które się ostatnio ukazały, muszę napisać, że jestem w miarę zadowolony z tegorocznych premier. Największymi niewypałami okazały się płyty sprawdzonych i kultowych kapel, ale z drugiej strony na rynku muzycznym pojawiło się kilku debiutantów, którzy dają nadzieję na to, że powiedzenie "Rock 'n' Roll Will Never Die" wciąż będzie aktualne.

sobota, 23 grudnia 2017

Sto dwudziesta ósma recenzja: Czy wraz z Dannym Worsnopem wróciła dawna Asking Alexandria?

Asking Alexandria ostatnio wydaje kolejne płyty w zadziwiającym, jak na dzisiejsze standardy, tempie. Od premiery „The Black” minęło bowiem zaledwie 18 miesięcy, a dziś już możemy wsłuchiwać się w dźwięki albumu, który zapewne niebawem zostanie nazwany „Czerwoną płytą”. Nie ukrywam, że poprzedni krążek AA kompletnie mi się nie spodobał i już po tygodniu o nim nie pamiętałem. Podsumowując czwarte wydawnictwo grupy napisałem jednak, że nie będę jeszcze skreślał młodego Denisa Stoffa i dam mu szansę na rehabilitacje przy odsłuchiwaniu następnego longplaya.

niedziela, 17 grudnia 2017

Sto dwudziesta siódma recenzja: Iron Maiden - No Prayer for the Dying (1990)

Grupa Iron Maiden weszła w ostatnią dekadę dwudziestego wieku z licznymi zmianami. Z zespołu odszedł Adrian Smith, który do tamtej pory stanowił wraz z Davem Murrayem jeden z najlepszych duetów gitarowych na świecie. Oprócz tego muzycy kompozycyjnie postanowili powrócić do lat osiemdziesiątych. Po kapitalnym „Seventh Son of a Seventh Son” wydawało się, że te zmiany nie służą niczemu dobremu.

sobota, 9 grudnia 2017

Sto dwudziesta szósta recenzja: U2 dalej podróżują drogą, którą obrali kilka lat temu

Poprzednie wydawnictwo grupy U2 oceniłem dość wysoko. Nie ukrywam, że po pierwszych kilku przesłuchaniach, a także w trakcie pisania recenzji, płyta bardzo mi się podobała. Szybko się nią jednak znudziłem. Przez ostatnie dwa lata sięgnąłem po ten krążek może ze dwa lub trzy razy. Kolejne utwory zaczęły się wydawać coraz bardziej banalne, a „Songs of Innocence” z każdą kolejną minutą coraz bardziej się dłużyło. Liczyłem więc na to, że swoista kontynuacja nazwana „Songs of Experience” przyniesie mi dźwięki, do których będę wracał z wielką przyjemnością.