piątek, 12 kwietnia 2019

Sto pięćdziesiąta druga recenzja: Daria Zawiałow sprawia, że polski pop ma się dobrze


Polska muzyka popowa ma się coraz lepiej. Takie właśnie zdanie kłębi mi się w głowie od jakichś kilku miesięcy. Jedną z artystek, przez którą zapewne taka opinia mi się ukształtowała jest bohaterka dzisiejszej recenzji. Płytą „A Kysz!”, Daria Zawiałow zdobyła serca wielu słuchaczy i sprawiła, że teraz możemy debatować nad tym jak w jej przypadku wypadł syndrom drugiej płyty. Koszalinianka poszła za ciosem, a efekty na „Helsinkach” są piorunujące.


Od przedszkola do Opola, Szansa na Sukces, chórki u Maryli Rodowicz, Mam Talent!, XFactor, zwycięstwo „Debiutów” w Opolu. Tak bardzo dużym skrócie toczyła się kariera Darii Zawiałow do przełomowego pierwszego albumu. „A Kysz!” mnie na łopatki mnie jednak nie powaliła. Była to dla mnie po prostu zwykła przyjemna płyta, ale przesadnie się nią nie zachwycałem. Przesłuchałem ją kilka razy i wróciłem do niej dopiero teraz, przed premierą drugiego krążka.

„Helsinki” kompletnie nie brzmią tak, jakby zostały nagrane dwa lata po debiucie. To płyta zdecydowanie bardziej dojrzała i rozbudowana muzycznie. Artystka wyraźnie czerpie od najlepszych, ale robi to po swojemu, w swojej stylistyce i brzmi to naprawdę ciekawie. Ot, chociażby kawałka „Płynne Szczęście” trudno nie skojarzyć z dokonaniami Edyty Bartosiewicz. Jest bardzo emocjonalnie, z głębokim wokalem i ciekawymi klawiszami. Na płycie zresztą w wielu miejscach możemy znaleźć kompozycje nawiązujące do twórczości innych topowych polskich artystek. Agresywniejszy i mocno elektroniczny „Punk Fu!” zawiewa stylem Moniki Brodki, a „Iskrzę się” stylizowany jest trochę na solową działalność Katarzyny Nosowskiej.

Płyta muzycznie, ciekawie wspomina lata osiemdziesiąte. Perkusyjny kawałek tytułowy to utwór ze świetną energią, świeżością i przyjemną przebojowością. Jest także depeszowa "Szarówka", czy wykrzyczany, kapitalny na radiowy hit „Nie Dobiję Się Do Ciebie". Świetne jest również to, że Daria Zawiałow znakomicie wykorzystuje na tej płycie gitarę. Na „Helsinkach mamy kilka mocniejszych momentów. Są chociażby lepszy z każdą kolejną sekundą „Winter is Coming” (czyżby próba wyjścia do słuchaczy za granicą?), „Zimne Ognie” czy „Majami Synek”.

Interesujący jest również fakt, iż Daria nie stara się za wszelką cenę przyćmić warstwy muzycznej wokalem. W większości przypadków, co też jest dość zrozumiałe, u solowych wykonawców ta muzyka schodzi na dalszy plan, a słuchacz ma skupiać się na wszechstronności umiejętności wokalnych danego artysty. Na drugim wydawnictwie Zawiałow jest to jednak wypośrodkowane i być może dlatego właśnie ta płyta, mimo tego, że znajduje się na niej szesnaście utworów, nie daje się sobą znudzić.

„Helsinki” to dla mnie zdecydowanie lepsza propozycja od „A Kysz!”. Daria Zawiałow pokazała, że ma bardzo duże możliwości i została świetnie poprowadzona przez producenta Michała Kusha. Drugie dzieło artystki z Koszalina dało dowód przede wszystkim na to, że Daria świetnie czuje się w bardzo różnych stylistykach. Potrafi świetnie zaśpiewać w pikantniejszym, gitarowym utworze, jak i lekkim klawiszowym, melancholijnym kawałku. Niech ta kariera rozwija się tak dalej to polski pop będzie miał się jeszcze lepiej.
OCENA: 7.5/10


1 komentarz: