poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Trzydziesta piąta recenzja: Sporo prawdy od Taco Hemingwaya.

O Taco Hemingwayu dowiedziałem się przeglądając listę wykonawców, którzy wystąpią na Openerze 2015. Od razu go skreśliłem, nawet nie sprawdzając kto to, bo przeczytałem, że to polski rap. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy pewnej słonecznej niedzieli usłyszałem kawałek „Następna stacja” w audycji radiowej „Trójki”.



Już kilkakrotnie wspominałem Wam, że jedynym wykonawcą, którego lubię na polskiej scenie hiphopowej jest Miuosh. Ciężko też powiedzieć, że jestem jakimś jego fanem, ponieważ co chwilę mylę utwory i tak dokładnie wsłuchałem się w jego dwie płyty. Po kilkukrotnym odsłuchaniu „Następnej stacji” stwierdziłem, że czas zabrać się za całą Epkę Filipa Sześniaka. Miałem wielką nadzieję, że znajdę kolejnego ciekawego artystę na hiphopowej scenie. Utwór otwierający „Umowę o dzieło” jest niesamowicie intrygujący. „Od zera” momentalnie wciąga słuchacza, zapowiadając całą płytę. Taco wymienia wszystkie kawałki i w połowie numeru prowokacyjnie przyspiesza. W „A mówiłem ci” Szcześniak opowiada o łatwym podrywie. Ta  piosenka za bardzo nie przypadła mi do gustu, ale na plus muszę ocenić zmianę bitu w końcówce. „Następna stacja” to fantastyczny singiel. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mocno wciągnąłem się w tekst.  Taco opowiada nam o podróży metrem na kacu. Podchodzę do tej piosenki z pewnym sentymentem, ponieważ zostały w niej użyte słowa z legendarnego już polskiego filmu – „Chłopaki nie płaczą”. Nie potrafię policzyć ile razy z kolegami z gimnazjum, na lekcji matematyki, „przecytowaliśmy” cały film. Ciekawa muzyka i idealnie pasujący do niej głos młodego rapera. Świetne! „6 zer” - opowieść o marzeniach młodych Polaków. Przerażająco prawdziwy kawałek. „+4822” to drugi numer, który mi się nie podoba. Dla mnie ta propozycja jest po prostu nudna i brzmi trochę jak utwory słabych raperów, których w Polsce mamy mnóstwo. „Awizo” to drugi najlepszy kawałek na epce. Nurtująca muzyka i świetny tekst opowiadający o tym co czeka nas po powrocie do domu. Tego trzeba po prostu posłuchać. Gwarantuję, że nie raz przy słuchaniu tej propozycji szeroko się uśmiechniecie. „Białkoholicy” rozpoczyna się fragmentem programu „Mango”. Prowokacyjną piosenka o żywieniu w dwudziestym pierwszym wieku. Taco używa w niej niezliczonej ilości paradoksów. Na zakończenie piosenka podobna do tej otwierającej album. Filip Szcześniak żegna się z nami w bardzo dobrym stylu.


„Umowa o dzieło” zdecydowanie mnie zafascynowała. Warto śledzić poczynania Taco Hemingwaya, bo to naprawdę duży talent. Na płycie dostajemy mnóstwo prawdy o nas samych. Filip uderza w czułe punkty i robi to niesamowicie intrygująco. EPka zdecydowanie lepsza od „Trójkąta warszawskiego”, który w ogóle mi się nie podobał.  Na dużą pochwałę zasługuję również Rumak. To artysta odpowiadający za muzykę na całym krążku. Mówi się, że Taco to rap dla tych, którzy nie słuchają rapu. Zdecydowanie się z tym zgadzam. 

OCENA: 8/10

1 komentarz: