wtorek, 14 kwietnia 2015

Relacja z koncertu Fisz Emade Tworzywo w szczecińskim Hormonie (12.04.2015)

Do recenzji „Mamuta” zbierałem się tak długo, że aż w końcu jej dla Was nie napisałem. Jednak przy okazji koncertu Fisz Emade Tworzywo w szczecińskim Hormonie mogę naskrobać dla was parę zdań o nowym dziele braci Waglewskich. Dlatego nie będzie to zwykła relacja, a opis koncertu połączony z recenzją płyty. Według mnie to jedno z najlepszych naszych wydawnictw poprzedniego roku. Dobór genialnych kawałków sprawił, że zabawa w Hormonie była naprawdę przednia.


Przesłuchując inne płyty Tworzywa Sztucznego miałem wrażenie, że bracia Waglewscy nie wykorzystują  w pełni swojego potencjału. Na „Mamucie” jest zupełnie inaczej. Każdy utwór został niesamowicie dobrze nagrany i wciąga od pierwszej do ostatniej sekundy. Koncert rozpoczął się od numeru „Wróć”. Jest to piosenka, która idealnie pasuje na koncertowe intro. Wywołuje u mnie skojarzenia z typową psychodelą. W oryginale piosenka jest wykonywana z Justyną Święs (znaną z The Dumplings), ale wiadomo, że młoda wokalista nie przyjeżdżałaby tylko po to, aby zaśpiewać trzy kawałki. Po chwili przyszedł czas na numery hip-hopowe. Muzycy sami twierdzą, że ich twórczość to rap, ale tak naprawdę Fisz Emade Tworzywo to odrębny gatunek muzyczny. Nikt nie gra tak, jak oni. Jako fan muzyki rockowej mam ogromne uprzedzenie do hip-hopu, ale w takim wykonaniu słuchać mogę go godzinami. Świetnie wypadł przede wszystkim „Bieg”, który jest nagrany w towarzystwie DJ- a Eproma. Bardzo chwytliwymi numerami były również „Dzień Dobry” i „Wiosna 86”, która jest jedną ze starszych kompozycji braci. W tym drugim może się nie podobać tekst, ale widownia i tak bawiła się wyśmienicie. Następnie przyszedł czas na radiowe szlagiery. Najpierw cudowna ballada – „Ślady”. Nie da się ukryć, że bracia odwalili tu kawał dobrej roboty. Fantastyczne pianino Piotrka i głos Bartka (który brzmi, jakby opowiadał nam historię) są niesamowite. Kapitalnie wypadły też żywsze utwory. Przebojowy „Pył” oraz „Zwiedzam Świat” to numery, których teksty recytowała większość fanów zgromadzonych na koncercie. Do moich ulubionych kompozycji z nowego krążka należą również nagrana z Kasią Nosowską mroczna i typowo trip-hopowa „Wojna” oraz spokojna, przeznaczona na długie wieczory, „Zemsta”. W obu piosenkach warto dokładnie wsłuchać się w tekst. Zresztą cały album pod względem liryki jest znakomity. Nie obyło się również bez instrumentalnego tytułowego kawałka i nurtującej, trochę bluesowej „Piwnicy”. Zwłaszcza ten ostatni utwór niewiarygodnie wciąga słuchacza. Atmosfera na koncercie była wspaniała. Bracia może nie utrzymywali z fanami zbyt dużego kontaktu, ale od razu było widać, że bardzo czują muzykę, którą wykonują.


Nowego albumu nie będę umieszczał w spisie recenzji, bo po pierwsze: staram się go prowadzić chronologicznie, a po drugie: nie była to tak wnikliwa analiza płyty jak większość z nich. Jeżeli chcecie koniecznie wiedzieć, ile gwiazdek (czy tam punktów) dałbym „Mamutowi”, to byłoby to 8/10. W moim odczuciu bracia Waglewscy wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Koncert był zagrany na naprawdę wysokim poziomie. Piotrek niesamowicie operował perkusją i samplami, a Bartek wciągał swoim głosem w każdą piosenkę. Fisz Emade Tworzywo zdobyło już taką popularność, że Hormon musiał zorganizować dwa koncerty. Na obu sala została wypełniona po brzegi, było naprawdę gorąco. Warszawscy muzycy stworzyli w klubie prawdziwy spektakl i chyba każdy z widowni, niezależnie od tego, czy wypił jedno, czy osiem piw, musiał bawić się świetnie. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz