niedziela, 12 kwietnia 2015

Dwudziesta czwarta recenzja: Bez Tarji Turunen też można świetnie grać!

Zayn Malik odchodzi z One Direction. O nie! Jak to możliwe? Co teraz będzie?! 1D bez Zayna. Nastolatki płaczą, nagrywają swoje reakcje i wrzucają do sieci. Skrajny idiotyzm. Kilka lat wcześniej od jednej z najlepszych synthmetalowych kapeli odeszła znakomita wokalista- Tarja Turunen. Co robią zwolennicy Nightwisha? Są spokojni. Wiedzieli, że Tuomas Holopainen znajdzie taką następczynie, która sprawi, że piosenki kapeli pozostaną na wysokim poziomie. Fani zdecydowanie mieli rację! Floor Jansen współpracuje z fińską grupą już ponad trzy lata. Nowym albumem potwierdza, że była dobrym wyborem.



Kompozycja dziewiątej już płyty Nightwish jest niewątpliwie interesująca. Muzycy inspirowali się przede wszystkim… dziełem Karola Darwina ,,O powstawaniu gatunków”. Krążek otwiera „Shudder Before The Beautifull”. Bomba! Ciężko było się spodziewać tak dobrego otwarcia. Po tym numerze wiedziałem już, że z Floor będzie dobrze. Świetne zastosowanie klawiszy, skrzypiec i mocna gitara dają spodziewany efekt. Swoistym powrotem do korzeni jest na pewno „Weak Fantasy”. Singlowy kawałek jest bardzo przebojowy. „Elan” urzeka typowymi celtyckimi motywami na początku piosenki oraz mocną gitarą prowadzącą. Pierwsze mocne brawa dla basu powinny się znaleźć przy odsłuchiwaniu „Yours Is an Empty Hope”. W końcu Marco Hietala może pokazać pełnię swoich możliwości. Spokojniejszy jest „Our Decades In the Sun”. To jedyna propozycja na tym krążku, w której od początku nie widzę nic ciekawego. Kolejne celtyckie dźwięki możemy usłyszeć w „My Walden”. Świetnie prezentują się przede wszystkim dudy oraz flet. Tytułowy numer to kolejny powrót do korzeni, ale musze przyznać, że od wiodącego utworu oczekiwałem więcej. Następnie mamy bardzo kombinacyjne „Edema Ruh”. Po gorszym fragmencie świetny, energiczny „Alpenglow”. „The Eyes Of Sharbat Gula” to bardzo pozytywny instrumental zwiastujący zakończenie płyty. Na koniec prawdziwa niespodzianka od Nightwisha. Fińscy muzycy, zamykając „Endless Forms Most Beautiful”, nagrali najdłuższy kawałek w swojej karierze. W 24-minutowym utworze możemy znaleźć wszystko. Dudy, skrzypce, fortepian - i do tego fantastyczne gitary. Jest to muzyka nawiązująca zarówno do Hansa Zimmera (chórki), jak i do Megadethu, który niespecjalnie lubię, ale w wykonaniu Nightwish brzmi to bardzo ciekawie.



Tuomas Holopainen dokładnie przemyślał „Endless Forms Most Beautifull”. Wyszło świetnie. Nieudanych kawałków jest naprawdę niewiele. Bardzo duży plus za gitary. Zarówno prowadzącą, jak i bas. O Floor Jansen nie obawiałem się ani chwili. Holenderska wokalistka czaruje swoim głosem niemal we wszystkich kompozycjach. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że z biegiem lat, gdy jeszcze bardziej zgra się z resztą kapeli, będzie od Tarji Turunen. 

OCENA: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz