czwartek, 6 września 2018

Od Was: Chaos Over Cosmos - The Unknown Voyage


Jesień i zima zawsze były czasem, w którym na wszystkich możliwych listach odtworzeń zaczynała przeważać u mnie cięższa muzyka. To właśnie w te pory roku najbardziej lubię nałożyć słuchawki i najlepiej przy zgaszonym świetle posłuchać mrocznych, tajemniczych i przede wszystkim potężnych gitarowo-perkusyjnych dźwięków. Z pomocą w doborze muzyki na ten chłodny okres przyszli do mnie Chaos Over Cosmos, którzy podesłali mi swój debiutancki album będący idealną propozycją na najbliższe miesiące.


Polsko-hiszpańską formację tworzy duet Rafał BowmanJavier Calderon. Sami mówią o sobie, że są połączeniem Iron Maiden z Wintersun i Keidan. Początek zespołu muzycy datują na rok 2016, kiedy to Rafał rozpoczął pracę nad swoim kosmiczno-astralnym projektem. Największym wyzwaniem było dla niego znalezienie wokalisty, który będzie pasował do takiej muzycznej mieszanki. Okazało się, że najlepszy kandydat nie znajduje się w kraju, a na Półwyspie Iberyjskim. Ciekawostką jest to, że tak jak podkreślają w podziękowaniach do płyty, artyści nigdy się nie spotkali, a tworzą razem muzykę.

Album „The Unknown Voyage” rozpoczyna się tak, że gdyby nie wcześniejsze informacje od chłopaków na temat tego co dokładnie tworzą, to nigdy nie pomyślałbym, że może być to muzyka metalowa. Otwierający płytę kawałek „A Hidden Path” mógłby być spokojnie wrzucony do składanek z muzyką relaksacyjną. Mamy lekko szarpane struny i wkradające się elektroniczne dźwięki. W klimat płyty wprowadza nas recytacja prowadzona przez głos docierający do nas zza światów. Inaczej jest już w następnym, inspirowanym grą RPG -  Armour of Stars (Xenogears)”. Od samego początku jest bardzo dynamicznie i przebojowo. Kompozycję świetnie prowadzi riff, w którym słychać inspirację formacją Steve’a Harrisa. W takim gitarowo-perkusyjnym, rozbujanym towarzystwie, świetnie czuje się też wokal Calderona brzmiący tak, jakby został wyjęty z hitowych numerów z lat osiemdziesiątych. Drugi numer na płycie można podzielić na kilka części. Najpierw jest bardzo chwytliwe - robotę robi szczególnie refren bardzo szybko zapadający w pamięci. Pojawiają się także pierwsze z wielu rozpędzonych solówek na krążku. Po paru minutach jeszcze bardziej przyspieszamy, lecz teraz już w towarzystwie znacznie cięższych dźwięków. Zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby podzielić ten kawałek na dwie części, zwłaszcza w momencie gwałtownego zwolnienia i wyciszenia kawałka. Powrót do początkowych dźwięków w finałowej części utworu jednak bardzo dobrze spina tą całą, blisko piętnastominutową kompozycję. W swoistym przesłaniu do społeczeństwa, „They Will Fall” przekonujemy się, że duet potrafi grać jeszcze ciężej. Trzeci numer jest przede wszystkim znacznie wolniej prowadzony. Niemniej jednak również tutaj możemy poznać niemałe umiejętności wokalne hiszpańskiego artysty. W tej propozycji aż tak bardzo się nie rozpędzamy, są liczne zwolnienia, a w pamięć zapada szczególnie to, w którym słyszymy właściwie tylko perkusję i głos brzmiący tak, jakby opowiadano nam baśń.

Najnowocześniej na płycie brzmi „The Compass”. Poprzednie numery naprawdę mogły sprawiać zagwozdkę przy pytaniu „Z których lat ta muzyka właściwie jest?”. Połowa numeru zapowiada nam delikatny kawałek, być może podchodzący pod balladę, jednak po bardzo ciekawej partii perkusyjnej muzycy znów narzucają szalone tempo. Za plus należy uznać jedną z lepszych solówek na całej płycie występującą niedługo przed partią wokalną zamykającą utwór. Najmniej z całego „The Unkown Voyage” w pamięć zapadł mi zamykający krążek „The Sky Remembered My Name”. Instrumentalna propozycja otwiera się od pasującego na koncerty popisu gitarowego. Z czasem wracamy w niej do zagrań pojawiających się w intro. Wkrada się znacznie więcej elektroniki i kosmicznych dźwięków.

Mimo tego, że polsko-hiszpańska formacja debiutuje krążkiem, który dzisiaj Wam przedstawiłem to zdecydowanie można napisać, że brzmią tak, jakby na tej scenie byli już dobre parę lat. „The Unknown Voyage” wydaje się być idealną propozycją na nadchodzący mroźny czas. Atutem albumu jest to, że mimo swojej spójności jest on bardzo różnorodny. Nie mamy tylko godzinnego naparzania na gitarach i perkusji. Wszystko jest przemyślane i co jakiś czas urozmaicane elektronicznymi wstawkami. Chłopacy wiedzą co robią i nie pozostaje im życzyć im niczego innego jak tego, żeby ich kolejne dziecko było tak samo udane jak pierwsze.

Płytę w całości za darmo będziecie mogli przesłuchać w Internecie od 7 września.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz