czwartek, 30 sierpnia 2018

Relacja z koncertu Arctic Monkeys na Sziget Festival 2018 (14.08.2018)


Zacznę od tego, że wyjazd na Sziget Festival to jedna z najbardziej szalonych decyzji w moim życiu. Była ona spowodowana głównie niesamowitymi przeżyciami podczas koncertu Arctic Monkeys na Openerze. Stwierdziłem, że ciekawie byłoby porównać sobie dwa koncerty z tej samej trasy. Przede chciałem sprawdzić dobór kompozycji oraz różnice w ich wykonaniu. Nurtowało mnie też pytanie jak fani w innym miejscu będą reagowali na poszczególne utwory i czy będzie miało to wpływ na samych artystów. Dzisiejszy post będzie prawdopodobnie jednym z krótszych w historii bloga. To po prostu luźne porównanie dwóch koncertów tej samej formacji i parę odczuć związanych z samym węgierskim festiwalem.


Sziget Festival to zdecydowanie największe muzyczne wydarzenie na Węgrzech i jeden z największych festiwali w Europie. Organizowany jest od 1993 roku, więc zdążył wyrobić już sobie sporą renomę i co roku przyciąga artystów, którzy gromadzą na swoich koncertach mnóstwo fanów. W tym roku, na jubileuszową, 25 edycję festiwalu, głównymi gwiazdami byli m.in. Arctic Monkeys, Gorillaz, Kendrick Lamar czy Lana Del Rey.


Teren festiwalu właściwie bardzo trudno zwiedzić w kilka godzin. Znaleźć można na nim to samo, co na naszych muzycznych wydarzeniach, no może poza Langoszem, który atakuje na każdym kroku. Na piękną wyspę przyjechałem w okolicach godziny 18 i w pewnym momencie zaszedłem tak daleko, że stwierdziłem, że wypada wracać już pod główną scenę, aby zająć dobre miejsce na koncert, na który oczekiwałem. Nie udało mi się zobaczyć pola namiotowego, ale z pewnością musi być ono ogromne, bo niektórzy śmiałkowie przyjeżdżają na cały tydzień Sziget Festivalu, a liczba uczestników przez czas trwania festiwalu ponownie została pobita i wyniosła 565 tysięcy osób. Sama scena główna wielkiego wrażenia nie robi. To po prostu zwykły kawałek pola prezentujący się podobnie jak na Openerze. Plusem dla organizatorów było za to wyłożenie sporej części przed sceną gąbką, dzięki czemu po mocno padającym deszczu nie trzeba było taplać się w błocie.

Główni bohaterowie ostatniego wieczoru na Sziget 2018 rozpoczęli swój koncert z kilkunastominutowym opóźnieniem. Pierwszą różnicą, która rzuciła mi się w oczy w porównaniu z Openerem było to, że na koncercie nie było tak wielkiego ścisku, a jednak fani śpiewali dużo głośniej wszystkie piosenki kapeli. Zdecydowanie inaczej zachowywali się też muzycy. Przede wszystkim Alex Turner częściej rozmawiał z publicznością i wykonywał numery z większą werwą. Artyści otworzyli ostatni koncert przed trasą po Wielkiej Brytanii od sztandarowej kompozycji z nowego albumu – „Four Out of Five”. Do czwartego kawałka wszystko prezentowało się tak jak na Openerze, ale wtedy muzycy zagrali „Snap Out of It”, a więc numer, który od niedawna wrócił do setlisty Brytyjczyków. 

Kolejne zaskoczenie to „From the Ritz to the Rubble”, które owszem zawsze było jednym z ulubionych utworów Turnera do grania na żywo, ale np. w Gdyni zostało pominięte. Ponownie świetnie wypadły energiczne „Teddy Picker” i „Crying Lightning”. Zdecydowanie dynamiczniej zostało zagrane także „505”, a zupełną niespodzianką był tytułowy „Tranquility Base Hotel&Casino” poprzedzony kapitalnym, mocno gitarowym, dwuminutowym wstępem. Znakomicie został też wykonany „Cornerstone”, podczas którego Alex wyszedł na sam koniec sceny, uklęknął i śpiewał patrząc w oczy płaczącym ze szczęścia fankom. Jednym z utworów, na które z niecierpliwością wyczekiwałem był „Batphone”. Ta kompozycja również została pominięta na Openerze, a w Budapeszcie Małpy zagrały ją niesamowicie, w wielu momentach improwizując. Szczególnie ciekawie wypadła partia perkusyjna Matta Heldersa, której nie spodziewał się chyba sam frontman zespołu. Bisy to ponownie okraszone ciekawymi efektami na scenie „Star Treatment” oraz żywiołowe „I Bet You Look Good on the Dancefloor” i „RU Mine”, którym jak zawsze artyści z Sheffield pożegnali się z fanami.

Pierwszy raz byłem na koncercie jednego zespołu na tej samej trasie i mogę powiedzieć, że nie żałuję. Zdecydowanie mogę polecić taką formę wakacji, bo oprócz tego, że pojechałem na koncert to przez kilka dni zwiedzałem Budapeszt, który również skradł moje serce. Sam koncert znów dodał mi wspaniałych wspomnień i  zostanie w mojej pamięci na długo. Wiele kompozycji zostało rozbudowanych i zagranych inaczej, więc nie mogę powiedzieć, że obejrzałem powtórkę tego, co w Gdyni.

Wykonanie "Batphone" na Sziget 2018



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz