niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie wydawnicze 2017

Rok 2017 był bardzo dziwnym rokiem dla muzyki. W czerwcu zastanawiałem się czy uda mi się w jakiś sposób złożyć dziesiątkę najlepszych wydawnictw, a teraz spoglądając na tytuły, które się ostatnio ukazały, muszę napisać, że jestem w miarę zadowolony z tegorocznych premier. Największymi niewypałami okazały się płyty sprawdzonych i kultowych kapel, ale z drugiej strony na rynku muzycznym pojawiło się kilku debiutantów, którzy dają nadzieję na to, że powiedzenie "Rock 'n' Roll Will Never Die" wciąż będzie aktualne.


Mijający rok był dla mnie szczególnym okresem. Napisałem maturę, dostałem się na studia i przeprowadziłem do Wrocławia. Liczyłem na to, że bez obowiązków szkolnych będę miał więcej czasu na pisanie na blogu, ale oprócz uczelni pojawiła się praca i jak sami widzieliście tych postów w ostatnim czasie za wiele nie było. Małym postanowieniem na 2018 rok jest napisanie większej liczby tekstów niż w tym roku. Liczę też, że uda mi się pojechać na kilka ciekawych koncertów, bo kalendarz muzycznych wydarzeń zapowiada się obiecująco. 

10. Robert Plant - Carry Fire

Były wokalista grupy Led Zeppelin ponownie potwierdził to, że w delikatnych klimatach również czuje się świetnie. Mimo tego, że wiele osób oczekuje od niego powrotu do muzyki legendarnego zespołu on podąża swoją artystyczną ścieżką i wychodzi mu to znakomicie. Na "Carry Fire" możemy znaleźć mnóstwo kawałków, o które byśmy naszego mistrza nigdy nie podejrzewali. Jest eksperymentalnie, ale przede wszystkim miło dla ucha.

9. Sólstafir - Berdreyminn

Islandczycy również postanowili zawędrować w inne muzyczne rejony. Ich muzyka to najlepszy podkład pod długie zimowe wieczory. Ponownie mamy sporo wspaniałych partii klawiszowych, ale muzycy nie zapomnieli także o najstarszych fanach i zaserwowali kilka mocniejszych, gitarowych uderzeń. Najlepszą rekomendacją dla "Berdreyminn" powinien być monumentalny numer otwierający krążek - "Silfur-Refur".

8. Kortez - Mój Dom

Łukasz zdał "egzamin drugiej płyty" z wyróżnieniem. Tym razem opowiedział nam niezwykle trudną historię swojego związku. "Mój Dom" to album, przy którym pewnie większość wrażliwych słuchaczy uroniło chociaż jedną łzę. Pierwsze i drugie wydawnictwo Korteza dość mocno się od siebie różnią, ale już po ich pierwszych nutkach można wyczuć tą niepowtarzalną Kortezową magię. Były specjalista od kładzenia kafelek stał się dojrzałym, pierwszorzędnym artystą. 

7. Marilyn Manson - Heaven Upside Down

Amerykanin również miał trudne zadanie, którym było dorównanie poziomem do swojego poprzedniego wydawnictwa. "Heaven Upside Down" nie jest lepsza od "Bladego Cesarza", ale pojawiło się na niej kilka utworów, które mogą być uznawane za największe dokonania Marilyna Mansona. Szczególnie porywający jest melodyjny "Blood Honey", który był najczęściej odsłuchiwanym przeze mnie numerem w tym roku. Jest trochę inaczej, jest sporo nawiązań do pierwszych albumów, ale przede wszystkim wciąż jest bardzo dobrze.

6. Queens of the Stone Age - Villains

QotSA powrócili do muzyki ze sporym przytupem. Można powiedzieć, że wzięli to, co najlepsze ze swoich poprzednich krążków i wrzucili na najnowsze wydawnictwo. Taki miks stylów reprezentowanych przez amerykańskich muzyków okazał się strzałem w dziesiątkę. Na "Villains" mamy sporą porcję ostrego, gitarowego grania, ale także ciekawych i wpadających w ucho elektronicznych wstawek. 

5. Pain of Salvation - In the Passing Light of Day

Jubileuszowe wydawnictwo szwedzkiej kapeli to jeden z niewielu muzycznych pozytywów początku 2017 roku. Styczniowy krążek jest zapewne gratką dla słuchaczy kochających mocne, metalowe uderzenia. Daniel Gildenlow pokazał, że po jego chorobie nie ma już śladu i z powodzeniem może nagrywać kolejne wielkie dzieła. 

4. Roger Waters - Is this the Life We Really Want?

Najnowsze dzieło Rogera Watersa jest wyrażeniem sprzeciwu wobec polityki obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Być może tej polityki w tekstach jest trochę za dużo, ale pod kątem muzycznym ciężko się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Świetnie wypadają szczególnie elementy klawiszowe oraz praca z syntezatorami. O poziomie wokalu raczej nie muszę Wam niczego pisać. Waters w wieku 74 lat nagrał swój najlepszy solowy album.

3. Me and that Man - Songs of Love and Death

Aż się serce raduje, kiedy na półkach sklepowych z polską muzyką można znaleźć tak ciekawy projekt. Nergal i John Porter nagrali coś, czego w naszej muzyce jeszcze nie było. Darski pokazał, że jego głos to nie tylko przeraźliwe krzyki i, że potrafi sobie znakomicie radzić nawet w towarzystwie gitary akustycznej. Głosy obu panów fenomenalnie się zgrały, co zaowocowało niezwykle intrygującym wydawnictwem.

2. Cigarettes After Sex - Cigarettes After Sex

Debiut roku, który tak naprawdę trudno nazwać debiutem, bo przecież o CAS mogliśmy słyszeć już wiele lat temu. Grupa bardzo długo czekała z premierą swojego pierwszego krążka, ale jak się okazało była to świetna decyzja. Płyta ma w sobie mnóstwo magii oraz subtelności i naprawdę można przy niej odpłynąć. Kawałek "Each Time You Fall in Love" już zdążył stać się jednym z moich ulubionych utworów. 

1. Ulver - The Assassination of Julius Caesar

Gdy Ulver wydaje płytę to wiedz, że będzie się działo. Najnowsze wydawnictwo norweskiej grupy niesamowicie mnie wciągnęło i do tej pory nie może mi się znudzić. Można powiedzieć, że grupa pokazała Depeche Mode jak powinno wyglądać synthpopowe wydawnictwo w 2017 roku. "The Assassination of Julius Caesar" było dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo nie sądziłem, że Ulver tak doskonale sprawdzi się również i w tym stylu. Jaki gatunek wybiorą Norwedzy na kolejnym krążku? Nawet nie warto się nad tym zastanawiać, bo już można założyć, że będzie to zaskakujące i przede wszystkim cholernie dobre. 


3 komentarze:

  1. Doprawdy fajne płyty wyszły w tym roku. Widać, że coraz młodsi zaczynają rządzić. Czy za nieudaną płytę klasycznego zespołu uznajesz też nowe Depeche Mode? Moim zdaniem nagrali najlepszą płytę od lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Depeche Mode może mnie tak bardzo nie zawiedli, ale i tak spodziewałem się po nich czegoś lepszego. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że "Delta Machine" odebrałem odrobinę lepiej, więc moim zdaniem "Spirit" nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle poprzednich albumów.

      Usuń
  2. 2017 rok obfitował w naprawdę dobre płyty.

    OdpowiedzUsuń