poniedziałek, 6 czerwca 2016

Siedemdziesiąta recenzja: Eksperymenty grupy Hey

Ciężko powiedzieć, że grupa Hey nagrała kiedyś słabą płytę. Można oczywiście zestawiać np. „Fire” z „Ekosystemem”, jednak to bez wątpienia dwa zdecydowanie odmienne wydawnictwa, tworzone w zupełnie innym czasie. Zespół Katarzyny Nosowskiej od wielu lat gra na równym poziomie, do którego trudno się przyczepić, ale jednocześnie po kolejnych krążkach można odczuwać niedosyt, że nie są to dzieła rewelacyjne. Szczecińska grupa niejednokrotnie podkreślała, że na najnowszym albumie będzie chciała dać fanom coś zupełnie nowego, coś, czego jeszcze od nich nie słyszeli.



Poprzednia płyta pt. „Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan” była kolejną dawką nowoczesnego Hey. Teksty wciąż pozostają na wysokim poziomie, jednak od pewnego czasu brakuje mi u grupy gitarowego grania. Na najnowszym wydawnictwie znów możemy znaleźć sporo elektroniki i poprockowych przebojów. Album otwiera piosenka tytułowa. Zaczynamy od trochę posępnego grania ze spokojną narracją Kasi Nosowskiej. Jest emocjonalnie i tajemniczo, a utworowi intrygującego tempa nadaje perkusja Roberta Ligiewicza. „Szum” to typowy kawałek, którego słuchając za każdym razem znajdujemy coś nowego. Propozycja wesoła, oryginalna, z ciekawym zastosowaniem syntezatorów. Przyjemnie możemy się poczuć również przy odsłuchiwaniu „Ku słońcu”. Ze spokojnym wokalem Nosowskiej świetnie współgrają organy i perkusja. Główny przebój z nowego albumu mamy pod numerem czwartym. „Prędko, Prędzej” bardzo szybko wskoczył na szczyty list przebojów. Szczeciński zespół bardzo ciekawie połączył tutaj elementy elektroniki z gitarowym graniem. Na duży plus przebojowy refren i krótka solówka pod koniec. Kolejne dwie kompozycje za bardzo do gustu mi nie przypadły, ale „2015” można pochwalić za bas brzmiący tak, jak w latach osiemdziesiątych, a „Dalej” za oryginalnie brzmiący refren z dobrym wokalem Nosowskiej. Następnie mamy powrót do korzeni grupy. W „Hej, Hej, Hej” muzycy grają rytmicznie i gwałtownie przyspieszają w drugiej części utworu. „Tak w kółko” to firmowa propozycja zespołu. Możemy w niej usłyszeć dobrą gitarę Pawła Krawczyka i niezawodny głos Nosowskiej. Przedostatnia piosenka jest stonowana i delikatna przez bardzo dobrą grę na klawiszach Marcina Zabrockiego. Muzycy płynnie wprowadzają kolejne instrumenty i zaskakują kolejnymi dźwiękami. Z nowego albumu zapamiętam również świetnie zagrane „Historie”. Pierwszym skojarzeniem z tym kawałkiem było „Losing My Religion” grupy R.E.M. Świetny tekst oraz dobrze zastosowane instrumenty smyczkowe kończą płytę, pozostawiając słuchacza w oryginalnym klimacie.


Tak, jak mogłem się spodziewać, mamy do czynienia z kolejnym równym albumem grupy Hey. Muzycy ani nie czarują, ani nie obniżają lotów. Płyty słucha się bardzo przyjemnie i lekko. Na wyróżnienie na pewno zasługują singlowe „Prędko, Prędzej” i „Historie”. Grupa na „Błysku” troszkę pokombinowała i wyszło im z tego kilka ciekawych propozycji, o które wcześniej ciężko byłoby ich posądzać. 
OCENA: 7/10

1 komentarz:

  1. Długo czekałam na tą recenzję i muszę powiedzieć, że w większości się z Tobą zgadzam. Mi ta płyta bardzo się podoba mimo tego, że czuć, że nie jest to ten sam Hey co wcześniej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń