sobota, 2 stycznia 2016

Podsumowanie wydawnicze 2015

Kolejny piękny muzyczny rok dobiegł końca. 2015 był naprawdę udany, jeżeli chodzi o poziom wydanych albumów. W moich recenzjach przyznałem dwie „dziesiątki”, co w 2014 się nie zdarzyło. Pojawiło się wielu nowych, dobrze zapowiadających się wykonawców. Obserwowaliśmy również wiele spektakularnych powrotów wydawniczych oraz pożegnania niektórych zespołów. Najważniejsze, a zarazem najsmutniejsze wydarzenie roku przyszło nam przeżyć niestety na sam koniec. 29 grudnia odszedł jeden z największych rockmanów w historii.


Rockowy świat bez Lemmy’ego jest zdecydowanie inny, ale nie ma wątpliwości co do tego, że piekło stało się dużo piękniejsze. W 2015 roku udało mi się dla Was napisać 51 recenzji wliczając do sumy opisy „Legendarnych Płyt”. Dziękuje za każde wyświetlenie oraz komentarz. W nowym roku życzę Wam wielu wspaniałych muzycznych przeżyć i jeszcze mocniejszego, rockowego życia.

10.W życiu bym nie pomyślał, że album zespołu Europe może znaleźć się w moim rocznym podsumowaniu. Szwedzcy muzycy bardzo pozytywnie zaskoczyli mocnym „War of Kings”. Artyści w końcu mogą spokojnie odciąć się od miana zespołu „jednoutworowego”. Nowe wydawnictwo zawiera utwory zarówno ostrzejsze, z kapitalnymi gitarowymi riffami (kawałek tytułowy), jak i piosenki subtelniejsze dla specjalnej grupy słuchaczy np. „Angels (with Broken Hearts)”.

9. Pierwszy wyróżniony przeze mnie polski album to najnowsza płyta jednego z najlepszych młodych wokalistów w naszym kraju. Dawid Podsiadło swoim drugim krążkiem udowodnił, że posiada wielki muzyczny kunszt. W bardzo młodym wieku Dawid nagrał niewiarygodnie wrażliwą, wymagającą sporego doświadczenia i przede wszystkim wielkich umiejętności płytę. Wystarczy włączyć utwory „Eight” lub „Where Did Your Love Go” aby zakochać się w „Annoyance and Disappointment” bezgranicznie.

8. Pod ósemką kolejny świetny solowy album Marka Knopflera. „Tracker” to propozycja idealna dla wielkich podróżników. Szkocki artysta kontynuuje piękną tradycję zespołu Dire Straits. Jego solowe kawałki są równie piękne jak dokonania słynnej kapeli. Moim faworytem z wydanego niedawno longplaya jest przede wszystkim singlowy „Beryl”, który na pierwszym miejscu Mojej Listy Przebojów spędził dobre kilka tygodni.

7. Tutaj z kolei płyta, która do Lao Che w końcu mnie w pełni przekonała. Zawsze uwielbiałem teksty płockiej formacji, ale w muzyce ciągle czegoś mi brakowało. „Dzieciom” został dopracowany fantastycznie. Kawałek „Wojenka” to zdecydowanie arcydzieło na miarę utworu roku. Kolejna porcja mądrych, życiowych tekstów oraz spora dawka dobrej, nurtującej muzyki.

6. Przyszedł czas na zdecydowanie najlepszy debiut tego roku. Słuchanie „Bumerangu” za każdym razem powoduje niewyobrażalne przeżycia. Album niezwykle nostalgiczny i cholernie smutny. Kortez przez cały krążek czaruje swoim niezwykłym głosem i piękną gitarą. Za każdym razem gdy włączam sobie płytę tego świetnego artysty, myślę sobie: „nikt mi nie uwierzy, że byłem na koncercie Korteza, gdzie było maksymalnie trzydzieści osób”.

5. Na miejscu piątym kapela, którą udało mi się poznać dopiero w tym roku. God is An Astronaut to jeden z najbardziej niedocenianych bandów dzisiejszych czasów. „Helios Erebus” jest płytą fantastyczną jako całość. Nigdy muzyka instrumentalna tak mnie nie porywała, jak w przypadku szkockich muzyków. Siódme dziecko God is An Astronaut to bezsprzecznie wielkie ponadczasowe dzieło.

4. Tuż za podium znalazł się nasz kochany dziadziuś, były Floyd. David Gilmour w tym roku wydał swój najlepszy solowy album. Główną rolę na płycie odgrywają oczywiście partie gitarowe, ale trzeba przyznać, że David zadbał o doskonałość wszystkich instrumentów na swoim nowym longplayu. Kawałki „Rattle That Lock” i „Faces of Stone” to numery bardzo różne, aczkolwiek oba można uznać za arcydzieła. Pierwszy ze świetnymi chórkami, kapitalnym basem i bajeczną solówką, a drugi z nastrojowym wokalem, rozmarzonym akustykiem i kapitalnymi klawiszami.

3. Grupa Iron Maiden wróciła w niesamowitym stylu. „The Book of Souls” podoba mi się coraz bardziej z każdym kolejnym odsłuchaniem. Na nowym albumie znajdziemy zarówno ostrzejsze kawałki z bardzo agresywnymi gitarami, jak i fantastyczne nastrojowe kompozycje, jak najdłuższy w historii grupy numer „Empire of the Clouds”. Liczę na to, że muzycy uraczą nas jeszcze wieloma świetnymi albumami oraz dadzą wielkie show na tegorocznym koncercie we Wrocławiu.

2. Na ten album wyczekiwałem zdecydowanie najbardziej w 2015 roku. Ukazał się on już w styczniu, więc łatwo można się domyślić, że to najczęściej odtwarzany przeze mnie krążek w tym roku. Marilyn Manson na „The Pale Emperor” wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności. To zdecydowanie najlepszy album jednego z najbardziej kontrowersyjnych artystów w historii muzyki. „Third Day of a Seven Day Binge” to kawałek, który, jak do tej pory, najwięcej tygodni spędził na czele „Mojej Listy Przebojów”. Mogę tej płyty słuchać w nieskończoność. Do zwycięstwa w tegorocznym podsumowaniu zabrakło mu naprawdę niewiele.

1. Tak samo, jak w 2014 miałem ogromny problem z wyborem pomiędzy Jackiem White’m, a Pink Floyd, tak teraz do końca zastanawiałem się czy wolę „The Pale Emperor”, czy może „Drones”. Ostatecznie, minimalnie, zwyciężył album Muse. Brytyjczycy na swoim nowym krążku w końcu wykrzesali z siebie cały wielki talent, jaki w nich drzemał. Płyta po prostu perfekcyjna, bez żadnych wad. Utwory kojarzą się z wieloma legendarnymi kapelami jednak nie ma tu mowy o żadnym kopiowaniu. W każdym kawałku widać niesamowitą pracę Matthewa Bellamy’ego i spółki. „Dead Inside” to kolejny kandydat na numer 2015. Cudowna perkusja i idealnie wpasowujące się ostre gitary uzupełnione subtelnym wokalem ukradły moje serce od razu. Tak samo było z każdym kolejnym utworem przez  całe 52 minuty.


Zakończony niedawno rok przyniósł zdecydowanie więcej muzycznych perełek aniżeli 2014. Na nowy rok życzę Wam oraz sobie kolejnych fantastycznych muzycznych premier. Styczeń zapowiada się świetnie, bo zaczynamy od Davida Bowiego, a kończymy nowym albumem od „Dream Theater”. Krótko mówiąc, będzie ciekawie.

3 komentarze:

  1. Iron Maiden i Manson to u mnie zdecydowani muzyczni faworyci roku 2015.

    Pozdrawiam, Melomol :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe zestawienie, ale brakuje mi tutaj nowej płyty Adele. Nie uważasz że to ważny album w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście uważam, że powrót Adele to bardzo ważne wydarzenie w 2015 roku. Jednak przedstawiłem tutaj, moim zdaniem, najlepsze płyty wydane w 2015. Nowa Adele również mi się podobała, ale w mojej opinii, albumy przedstawione przeze mnie w powyższym rankingu okazały się dużo lepsze od "25".

      Usuń