piątek, 1 stycznia 2016

Legendarne Płyty: 17. Ace of Spades [POŻEGNANIE]

Szczerze? Myślałem, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Przecież, kto jak to, ale Lemmy jest niezniszczalny. Niestety to się stało. 29 grudnia na pewien czas umarła muzyka. Zaledwie kilka dni po okrągłych siedemdziesiątych urodzinach zmarł legendarny artysta. Lemmy Klimister przez swój tryb życia mógł już umrzeć tyle razy, że jego śmierć wydawała się wręcz niewyobrażalna.



Planując swój pogrzeb w 2002 roku mówił: „Każdy musiałby zapalić papierosa. Chciałbym także, aby zagrali dla mnie coś z repertuaru The Beatles, choć może to byłoby zbyt wiele. Chcę, by Motorhead zagrał beze mnie na wokalu, ale nie wiem, czy to by wypaliło, więc ustalę listę płyt, które mają zostać odegrane w kolejności chronologicznej i tak głośno, aby wszyscy ogłuchli. Nikt nie będzie mógł wyjść, dopóki nie wysłucha każdego kawałka". Niestety już wiemy, że Motorhead więcej nigdy nie zagrają. Krótko po wiadomości o śmierci Lemmy’ego Mikkey Dee potwierdził, że muzycy nie zamierzają już tworzyć niczego pod legendarnym szyldem.

Ace of Spades” to album, który wybił Motorhead na muzyczne wyżyny. To on zawiera tytułowy największy przebój grupy oraz jest zdecydowanie najbardziej dopieszczonym longplayem w dyskografii londyńskiej kapeli. Krążek otwiera wielki klasyk. „Ace of Spades” to trzyminutowy opis wielkiego bandu. Szalejąca perkusja, przepity wokal i przebojowa, szybka gitara. W podobnie chwytliwym tonie utrzymany  jest „Love Me Like a Reptile”. Świetnym riffem i zabawnym, kapitalnie zaśpiewanym tekstem o westernowcach charakteryzuje się „Shoot You in the Back”.  Z genialnym basem mamy do czynienia w czwartym numerze. „Live to Win” zawsze należał do mojej trójki ulubionych utworów Brytyjczyków. W „Fat and Loose” i „(We Are) The Roadcrew” najlepiej prezentuje się Eddie Clarke. Gitarzysta zasypuje nas w ekspresowym tempie ogromną dawką fantastycznych dźwięków. Strach się bać, co działo się na koncertach przy odgrywaniu tych kawałków. „Fire Fire” to dla mnie jedyny niczym się nie wyróżniający kawałek z piątego albumu Motohead. Zdecydowanie brzmi „Jailbait”, który uświetnia kapitalna solówka gitarowa. W „Dance” możemy usłyszeć trochę starsze czasy Brytyjczyków. Utwór bardzo rock and rollowy, nadający się na imprezy w stylu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Kolejny świetny riff możemy usłyszeć w „Bite and Bullet”. Kawałek brzmi trochę jak z festiwalu dla młodych ekip. Bardzo surowy i nadający się do poggowania. Moim faworytem z „Ace of Spades” jest również „The Chase is Better Than the Catch”. Jedenasty w kolejności numer to coś więcej niż tylko solidne naparzanie we wszystko co możliwe. Widać tutaj wielki, hardrockowy kunszt artystów. Piękne dzieło kończy rozpędzony „The Hammer”.

Mimo tego, że już nigdy nie usłyszymy Lemmy’ego na żywo, na pewno na długo pozostanie on w naszych muzycznych sercach. Klimister to muzyk, który zaczynając, nie miał niczego, a z biegiem czasu osiągnął niewyobrażalnie wysoki muzyczny szczyt. Słynął z tego, że po prostu cieszył się życiem.


ROCK IN PEACE LEMMY!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz