poniedziałek, 5 października 2015

Czterdziesta trzecia recenzja: Bokka coraz bardziej mnie czaruje.

Po pierwszym przesłuchaniu „Bokki” pomyślałem, że to może być zespół, który w przyszłości zawojuje polską scenę muzyczną. Po koncercie w hali „Azoty Arena” stwierdziłem, że to już ukształtowana kapela, mogąca robić furorę zarówno w Polsce, jak i za granicą. Po kilku godzinach spędzonych z „Don’t Kiss and Tell” mogę spokojnie powiedzieć, że Bokka to jeden z moich ulubionych zespołów.



Czytając relację z Festiwalu Młodych Talentów na pewno zauważyliście, że koncert Bokki wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie inaczej jest z nowym wydawnictwem naszego zespołu. To, że kapela pochodzi z Polski i składa się z trzech osób, to właściwie jedyne informacje, jakie o niej posiadamy. Na nową płytę czekałem z niecierpliwością, bo byłem bardzo ciekawy, czy muzycy utrzymają bardzo wysoki poziom z debiutanckiego krążka. „Don’t Kiss and Tell” otwiera się tak, jakbyśmy rozpoczęli słuchanie od środka utworu. Po syntezatorowym wstępie pojawia się cudowny damski wokal. Świetnie brzmi również perkusja, która jest jednym z najmocniejszych punktów zespołu. „The Savage” od razu wbija się w głowę. Ten kawałek pokazuje, jak kapitalnie muzycy Bokki stosują elektronikę. Polscy artyści grają tak, że nie można się oderwać od ich muzyki. „Let It” poznaliśmy już kilka tygodni temu. Wybrany na singiel prawdopodobnie dlatego, że jest najbardziej przebojowym kawałkiem na całym wydawnictwie. Lekka, pozytywna piosenka z kapitalnym głosem w refrenie. Propozycja idealna na poranne bieganie. W „It’s There” wokal brzmi trochę inaczej niż zwykle. Pierwszy raz wyraźnie słychać kapitalną partię gitarową. Trzeba przyznać, że muzycy często brzmią jak porządna rockowa kapela. Zresztą poziom wszystkich instrumentów w Bokce jest bardzo wysoki. Najlepszym tego przykładem  jest „Changing Lovers”. W pierwszej części numer mocno gitarowy z ciekawym wokalem, a następnie fragment instrumentalny. Artyści w swoich kawałkach świetnie stosują sample. Często takie unowocześnienia przeszkadzały mi w muzyce, ale jeśli ktoś potrafi zrobić to na wysokim poziomie, to nie mam nic przeciwko. „Right Here” jest kolejnym dynamicznym utworem ze świetną perkusja w tle. Garowemu Bokki należą się wielkie oklaski, bo ta część brzmi jeszcze lepiej niż na pierwszym studyjnym albumie. „Flashbacks” szybko wpada w ucho. Na początku krótka, ale świetna solówka gitarowa, później wokalistka utwierdza mnie w przekonaniu, że ma jeden z najlepszych głosów na polskiej scenie muzycznej, a na zakończenie dłuższa i równie dobra partia gitary. Fantastyczne! W „Misdemeanour” znowu dobrze grają syntezatory. Oprócz tego możemy usłyszeć kolejne niezłe elementy perkusji. „So Empty 2” wciąga podobnie jak „The Savage”. Dziewiąty numer w kolejności najbardziej urzekł mnie na koncercie. Po pięknym wstępie znakomicie wchodzą gitary i bębny. Do tego kolejne świetne partie wokalne. Mimo tego, że wszystkie piosenki przypadły mi do gustu, uważam, że to najlepszy kawałek na „Don’t Kiss and Tell”. Ostatni „Too Far, Too Close” idealnie podsumowuje Bokkę. Zespół jest w bardzo komfortowej sytuacji. Wydał drugi świetny album i coraz mocniej zachwyca publiczność.



Rok 2015 pod względem płytowych premier jest fantastyczny. Wysoka średnia moich ocen jest spowodowana tym, że po prostu w ostatnim czasie wyszło bardzo dużo dobrej muzyki. Drugie wydawnictwo Bokki zdecydowanie mnie zaspokoiło. Spodziewałem się, że album może być gorszy od poprzednika, bo nierzadko tak się zdarza w przypadku młodych zespołów. Artyści ewidentnie dojrzali i prezentują coraz ambitniejszą muzykę. Swoją oryginalnością zarówno w studiu, jak i na koncertach mogą naprawdę zdobyć świat. Oferują słuchaczowi kawał dobrego grania oraz niesamowite przeżycia pozamuzyczne. Na pewno to jeszcze nie wszystko, na co ich stać. Czekam z niecierpliwością na kolejne albumy. Mogę już spokojnie powiedzieć, że zostałem fanem kapeli, nie znając nawet nazwisk jej członków. „Don’t Kiss and Tell” przyznaję ocenę 9/10.

OCENA: 9/10

1 komentarz: