sobota, 28 marca 2015

Dwudziesta trzecia recenzja: Porządna porcja hair metalu od Europe.

Wielu ludzi uważa, że Europe to tylko „The Final Countdown”, którego fajnie jest posłuchać podczas odliczania w sylwestrową noc. Szwedzki zespół jest już na scenie 36 lat z przerwami. Swoim dziesiątym, jubileuszowym albumem kolejny raz zamyka usta krytykom. Pokazuje, że wzorowanie się na Zeppelinach czy Sabbatach naprawdę popłaca. „War of Kings” to album nawiązujący do najlepszej muzyki tworzonej w latach 80’.



Właściwie każdy krążek szwedzkiej kapeli sprzedaje się w ogromnej ilości egzemplarzy. Szczególną popularnością cieszą się w swoim kraju, gdzie stali się już legendą muzyki hair metalowej. Nowe wydawnictwo zachwyca od samego początku. Tytułowy numer jest bardzo żywy i niesamowicie przebojowy. Zdecydowanie na plus trzeba zaliczyć klawisze występujące w refrenie. Bardzo szybkim i zapadającym w pamięć jest „Hole in My Pocket”. To jeden z kawałków, przy którym możemy z uśmiechem na ustach wspominać lata 80’. „The Second Day” czaruje swoją melodyjnością. Pod czwórką utwór zupełnie inny niż poprzednie. Trochę bluesowych klimatów i popis klawiszy. Bardzo mocnym riffem charakteryzuje się „Nothin’ To Ya”. Wielkie brawa za ten kawałek dla gitarzysty- Johna Noruma.  „California 405” od samego początku przywołuje skojarzenia z Deep Purple. Skandynawscy artyści nigdy nie krzywili się na wspomnienie o tym, że inspirują się „purpurowymi”. Kolejnym przebojowym kawałkiem jest „Days of Rock’n Roll”. Tajemniczym numerem jest natomiast „Children of the Mind”. To następny przykład na to, że Europe w swojej twórczości nie ogranicza się tylko do gry jednego gatunku. Olbrzymim plusem dziewiątego utworu są organy. „Rainbow Bridge” nie tylko swoją nazwą, ale także riffem przypomina brytyjską kapelę Rainbow. Pod dziesiątką coś niesamowitego. Genialna, znakomita, cudowna ballada. Tego właśnie oczekiwałem od Europe na nowym albumie. Czegoś tak nietuzinkowego. W „Angels (with Broken Hearts)” każdy instrument brzmi niewiarygodnie subtelnie. Na ogromne pochwały zasługuje również kapitalny Joey Tempest. Na zakończenie „Light It Up”. Numer ten posiada świetną solówkę gitarową oraz perkusyjny popis na koniec. Czemu płyta kończy się na 11 utworze!



Na początku 2015 roku bardzo ważne albumy wydały dwie wielkie kapele. Muszę stwierdzić, że Europe wypada dużo lepiej od Scorpionsów. Oczywiście nie krytykuję „Return To Forever”, bo to też zdecydowanie dobry album. Jednak na „wojnie królów” podobają mi się wszystkie utwory. Kompozycje genialne. Zarówno ostre gitarowe numery, jak i spokojna ballada. Szwedzi bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Nowy album już zawsze będzie przeze mnie często odsłuchiwany. Jeśli ktoś dalej twierdzi, że Europe to tylko „The Final Countdown”, to proszę włączyć „War of Kings”!

OCENA: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz