niedziela, 29 kwietnia 2018

Sto trzydziesta szósta recenzja: Tajemnicza Bokka ponownie zaskakuje


Zanim dobrze zebrałem się do odsłuchu nowej BOKKI, świat polskiej muzyki obiegła informacja o tym, że zespół uległ groźnemu wypadkowi. Członkom kapeli na szczęście nic się nie stało, ale straty sprzętowe są ogromne. Postanowiłem więc, że wesprę zespół, wstrzymam się trochę z pisaniem recenzji i wrzucę ją gdy emocje już trochę opadną. Emocji opadły i po pierwszych przesłuchaniach mogę powiedzieć, że… jest trochę inaczej.


Czytając moją recenzję „Don’t Kiss and Tell” czy relacje ze szczecińskiego koncertu mogliście zauważyć, że jestem niezwykle zafascynowany tym tajemniczym projektem. Szczerze mówiąc, to nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo wyczekiwałem na premierę jakiegoś polskiego wydawnictwa. Po przesłuchaniu singli miałem kilka obaw, które głównie dotyczyły tego, że zespół mocno chce zaznaczyć, że potrafi robić dobrze coś innego niż to, co mogliśmy usłyszeć na dwóch pierwszych krążkach. Nie pokazuje tego jednak tak bardzo otwierający krążek „Day 1”. To propozycja bardzo monumentalna, a takich na poprzednich płytach mogliśmy znaleźć co najmniej kilka. Po świetnym, syntezatorowym wstępie, do muzyków dołącza wokalistka, która ponownie uwodzi swoim głębokim wokalem. Pierwszy numer pięknie płynie, a my razem z nim. Z tego nastroju błyskawicznie wybudza nas najlepszy z singli – „In Love With a Dead Man”. Od samego początku można się domyślić, że to właśnie ten kawałek ma za zadanie podbijać listy przebojów. Jest oparty na dość prostym motywie i wzbogacony o industrialny refren bardzo szybko wpada w ucho. To zresztą niejedyny taki rozbujany kawałek na „Life on Planet B”. Podobnie jest chociażby w innym singlu nazwanym „Paper Fuse”, który okraszony jest świetną linią basu. Na nowym krążku istotną rolę odgrywa także fortepian. Jego obecność artyści szczególnie podkreślają w „Secret Void”. Poza tym są tu niezła perkusja i narastające tempo budujące atmosferę kompozycji. Najbardziej eksperymentalnym numerem z płyty jest „Forgive Me”. Szczególnie początek przepełniony jest różnymi elektronicznymi zagrywkami. Mamy także krótką prezentację tego, jak głos wokalistki BOKKI prezentuje się w towarzystwie gitary akustycznej. Momentami ta propozycja mnie przynudza, ale utwór broni się ciekawie rozbudowanym zakończeniem. Można odnieść wrażenie, że w „Take My Hand” muzycy kontynuują motyw z gitarą akustyczną, który słyszeliśmy chwilkę wcześniej. Piąta kompozycja to przyjemna, ale czegoś większego trudno się w niej doszukiwać. „Life on Planet B” to jedna z tych płyt, które trzeba przesłuchać kilka razy aby się do nich przekonać. Na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że dokładnie tak miałem z kawałkami „Button” i „Hello Darkness”. W tym pierwszym na początku kompletnie nie pasował mi zupełnie inny wokal, a w drugiej miałem problem z przyzwyczajeniem się do BOKKI zmierzającej w kierunku techno. Tak, tak BOKKA na nowej płycie odważyła się nagrać coś w tym gatunku i zdecydowanie muszę powiedzieć, że zrobiło to na mnie bardzo dobre wrażenie. W obu kawałkach na pochwałę zasługuje warstwa perkusyjna, która podobnie jak na poprzedniej płycie prezentuje się bez zarzutu. Kończący krążek balladowy „Run for Yourself” można nazwać swoistym przeglądem całej „Life on Planet B”. To taki mix wszystkich piosenek. Jest sporo elektroniki, pojawia się wiele fragmentów klawiszowych. Jest przyjemnie i tak jak delikatnie otwieraliśmy płytę od „Day 1” tak delikatnie ją kończymy.

Trudno mi zestawić trzecie wydawnictwo BOKKI z ich poprzednimi dokonaniami, bo jest to po prostu zupełnie inny krążek. Jakbym miał jednak wybierać, które krążki grupy bardziej mi pasują to z pewnością skłoniłbym się ku płytom wydawanym w 2013 i 2015 roku. Trudno mi nazwać „Life on Planet B” wielkim rozczarowaniem, ale liczyłem na odrobinę więcej. Szkoda mi, że w przeciwieństwie do starszych albumów nie pojawił się tutaj taki utwór, który momentalnie zrzuciłby mnie z krzesła. Jak przeczytaliście, w każdym kawałku można znaleźć coś ciekawego, ale nie we wszystkich przypadku te momenty sprawiają, że utwór można uznać za bardzo dobry. Widać, że zespół chce się rozwijać i poszukuje. Czekam więc na to, co nasi tajemniczy artyści wykombinują na następnym krążku.
OCENA: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz