wtorek, 20 lutego 2018

Sto trzydziesta recenzja: Czy Franz Ferdinand dalej zaraża swoim energicznym graniem?


Right Thoughts, Right Words, Right Action” to płyta, która porwała mnie od samego początku. Do kompozycji takich jak „Evil Eye”, „Love Illumination” czy „Fresh Strawberries” wciąż wracam z wielką przyjemnością. Jednak wraz z odsłuchiwaniem poprzedniego krążka grupy Franz Ferdinand można było odnieść wrażenie, że przydałoby trochę wariacji, bo temat klasycznego indie rocka właściwie wyczerpali oni już do samego końca. Na stworzenie „tego czegoś nowego”, a więc płyty „Always Ascending” kapela przeznaczyła sobie blisko pięć lat. Jakie są efekty?

Fani grupy z pewnością z niepokojem odebrali informację, którą zespół opublikował w 2016 roku. Zespół, z powodów rodzinnych, opuścił wtedy Nick McCarthy, a więc obok Alexa Kapranosa najważniejsza postać w zespole. Gitarzystę i klawiszowca zastąpił Julian Corrie znany przede wszystkim z występów pod pseudonimem Miaoux Miaoux. Singlowy, otwierający album numer zdecydowanie mnie zawiódł. Niby widać w nim cząstkę sporych umiejętności muzyków FF, ale brzmi to trochę jak gorsza wersja kawałków z poprzednich wydawnictw. Alex Kapranos śpiewa tu bardzo nijako, zupełnie nie tak, jak nas przyzwyczaił. Poza tym w utworze dzieje się niewiele. Brakuje emocji, które Szkoci dawali zawsze od pierwszego utworu na płycie. Poprawkę mamy w „Lazy Boy”. Umieszczony pod dwójką utwór idzie w trochę bardziej funkową stronę. Mamy tutaj ciekawy, przewijający się moment gitarowy i dobre wykorzystanie syntezatora. Do „Paper Cages" mam właściwie identyczne zastrzeżenia jak do „Always Ascending”. W tych propozycjach zdecydowanie brakuje energii z poprzednich płyt. Wszystko w nich brzmi mniej dynamicznie i szybko się nudzi. Najlepiej można to usłyszeć kilka razy porównując sobie refren „Paper Cages” z refrenami z poprzednich krążków. Tak naprawdę pierwszym świetnie zaśpiewanym utworem jest „Finally”. Kapranos bardzo dobrze dopasowuje w nim swój wokal do ciągle zmienianego tempa. Jedyne do czego tu można się przyczepić to to, że muzycy nie pociągnęli energicznej końcówki trochę dłużej. Słuchając „The Academy Award” można odnieść wrażenie, że płyta nie przypadkowo została wydana tuż przed walentynkami. Piąta kompozycja brzmi balladowo i wprowadza słuchacza w romantyczny klimat. Dobra praca syntezatorem, za który odpowiada Corrie, powraca w „Lois Lane”. Trudno nie dosłyszeć tutaj nawiązania do stylów modnych w muzyce szczególnie w latach osiemdziesiątych. Najmocniejsze otwarcie na płycie mamy natomiast w „Huck and Jim”. Jeżeli ten kawałek zostałby umieszczony na „Right Thoughts”, Right Words, Right Action” to możliwe, że nie zostałby przyćmiony nawet przez największe hity z tego krążka. Poza świetną sekcją rytmiczną mamy także ciekawą kombinacje wokalną Kapranosa, który momentami brzmi tak, jakby chciał spróbować rapu. Kolejny syntezatorowy powrót do lat osiemdziesiątych mamy w „Glimpse of Love”. Niektóre fragmenty tej kompozycji dałoby się podpiąć nawet pod muzykę disco. Julian Corrie prowadzi także cały „Feel the Love Go”. Tutaj z kolei przez długi czas czekamy na coś szczególnego aż w końcu w połowie numeru do pozostałych instrumentów dołącza saksofon. Od tego momentu propozycja zdecydowanie wciąga i staje się naprawdę przyjemna w odbiorze. Umieszczony pod dziesiątką, ostatni „Slow Don’t Kill Me Slow” to niestety utwór, który odebrałem bez większych emocji. W poszczególnych fragmentach nieźle wokalnie wypada Alex, ale po kilku przesłuchaniach ta kompozycja zwyczajnie się nudzi.


Spodziewałem się, że próba stworzenia czegoś nowego będzie dla Franz Ferdinand bardzo trudna. Niestety muzycy chyba trochę zagubili się przy tworzeniu nowego albumu i przez to na płytę trafiło kilka piosenek, które brzmią jak gorsze wersje numerów z poprzednich wydawnictw. Do płyty z pewnością będę wracał z mniejszym sentymentem niż do poprzednich jednak w wielu utworach takich jak „Lazy Boy”, „Lois Lane” czy „Huck and Jim” wciąż jest ciekawie. „Always Ascending” jest dla mnie sporym rozczarowaniem, ale nie uważam, że jest to krążek, którego nie da się słuchać.
OCENA: 6.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz