piątek, 23 września 2016

Osiemdziesiąta druga recenzja: Kolejna lekcja historii z grupą Sabaton

Sabaton jest kolejnym zespołem, który nigdy mnie przesadnie nie porywał. Ciężko mi było zachwycić się ich którąkolwiek płytą. Jeżeli chodzi o tworzenie wojennych tekstów czy zastosowanie chórków, to oczywiście uważam, że są w tym jednymi z lepszych w power metalu, ale muszę przyznać, że ich kolejne dzieła stają się po pewnym czasie nudne. Do tej pory najbardziej przeszkadzały mi monotonne partie gitarowe i perkusyjne. Jak jest tym razem? Zapraszam do czytania.

Muzycy zapowiadali, że „The Last Stand” nie będzie punktem zwrotnym w historii zespołu. Innowacja miała natomiast nastąpić tylko w warstwie tekstowej. Kapela zaczęła pisać nie tylko o historii współczesnej, ale też np. starożytnej. Przykład mamy już w otwierającym krążek utworze „Sparta”. W kawałku opisującym bitwę pod Termopilami wyróżniają się kapitalny chórkowy refren oraz potężny wokal Brodena. Pod dwójką gitarowa propozycja. Jest szybko oraz przebojowo, a głosu ciężko nie skojarzyć z głosem Tilla Lindemanna. „Blood of Bannockburn” to folk, którego nie powstydziłyby się zespoły takie jak Nightwish. Dudy pojawiają się oczywiście dlatego, że muzycy poświęcają piosenkę historii Szkocji. Eksperyment jak najbardziej na plus. Po krótkim intro przy chodzi czas na „The Lost Batalion” ze świetną, zadziorną gitarą Rorlanda. W tym utworze pojawia się również jedna z najlepszych solówek na najnowszym wydawnictwie. „Rorke’s Drift” jest wizytówką power metalu w wykonaniu szwedzkiej kapeli. Oparta na prostym, pędzącym rytmie kompozycja momentalnie wpada w ucho. Dobrą partię perkusyjną ogrywa na koniec dodatkowo Hannes van Dahl. Na uwagę zasługuje na pewno potężny „Hill 3234”. Wstęp utworu brzmi tak, jakby nagrała go któraś z klasycznych trashowych kapel. Atutem kawałka są na pewno wbijające w fotel gitary (krótkie, ale świetne solo w pod koniec) oraz agresywny głos Brodena. Dziewiąty numer nie jest niestety już tak dobry. Co prawda od razu można odczuć energię bijącą z piosenki, ale po kilku przesłuchaniach staje się ona bardzo schematyczna i nudna. Na nowym wydawnictwie mamy również nasz kolejny akcent. „Winged Hussars” to kompozycja poświęcona polskiej husarii. Jest rytmicznie i przebojowo. Świetnie prezentuje się refren, w którym główną rolę odgrywa największy atut Sabatonu, czyli oczywiście chórki. Na plus także dłuższa niż w poprzednich fragmentach partia gitarowa. To niestety ostatni dobry utwór na „The Last Stand”, ponieważ „The Last Battle” żadnym swoim elementem mnie do siebie nie przekonuje. Po całkiem dobrze zapowiadającym się wstępie nastrój siada, a muzycy chcą być za bardzo przebojowi. Można odnieść wrażenie, że propozycja ma spełniać rolę typowego metalowego zapychacza.


Najnowszy album szwedzkiej grupy to ich kolejne bardzo nierówne dzieło. Przy kilku utworach od razu na twarzy pojawia mi się uśmiech, ale jest też parę propozycji, które od razu przełączam. Niemniej jednak płytę oceniam pozytywnie. Dostajemy od Szwedów kolejną lekcję ciekawej (i nie tylko współczesnej) historii w towarzystwie rozpędzonych gitar i charyzmatycznego wokalu. 
OCENA: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz