sobota, 22 listopada 2014

Czternasta recenzja: Łódka o nazwie Pink Floyd odpłynęła na zawsze

Dawno mnie tu nie było. Jest to spowodowane zarówno brakiem czasu, jak i lenistwem. Jednak po dwóch miesiącach przerwy chcę wam przedstawić moją recenzję jednej z najbardziej kontrowersyjnych płyt wydanych w ostatnim czasie. Część twierdzi, że to płyta tylko dla fanów, inni uważają, że to wyłudzenie kasy od słuchaczy. Co ja sądzę o „The Endless River”? Przekonacie się, czytając poniższy post.



Informacja o zakończeniu działalności przez Pink Floyd była dla mnie dużym zaskoczeniem. „Autorzy takich klasyków jak, „Hey You” czy „High Hopes”, nagrywają ostatni album’’ . Przez pewien czas bardzo trudno było mi się z tym pogodzić. Przecież drugich Floydów się nie doczekamy. Co więcej, nie doczekamy się już zespołu, który byłby chociaż w połowie tak doskonały muzycznie jak Pink Floyd. Z decyzją Gilmoura i Masona trzeba było się jednak oswoić i przejść do odsłuchania ich 15. wydawnictwa. O tym, że Anglicy tworzą nowe dzieło, poinformowała żona Gilmoura. Od samego początku wiedzieliśmy, że będą to pozostałości po nagraniach do „A Division Bell”. Tytuł krążka to fragment tekstu z bajecznego „High Hopes”. W singlu zakochałem się od pierwszego usłyszenia. Typowa dla Floydów genialna gitara, do tego cudowny tekst. Sześć minut z , „Louder Than Words” upływa niewiarygodnie szybko.  Ku mojemu zaskoczeniu Floydzi na nowym albumie nie brzmią podobnie jak na „A Division Bell”. „The Endless River” kojarzy mi się bardziej z chociażby „Wish You Were Here”. Krążek jest również hołdem dla fenomenalnego klawiszowca kapeli – Richarda Wrighta. Nie będę oceniał każdego utworu po kolei, bo nie miałoby to większego sensu. Kompozycja jest bardzo spójna i żeby nas, urzekła musimy słuchać jej od początku do końca. Bardzo łatwo jest znaleźć nawiązanie do starych przebojów brytyjskiej kapeli. Chociażby „It’s What We Do” od razu kojarzy się z „Shine On You Crazy Diamond”. Do najlepszych kawałków ostatniej płyty Pink Floyd należą też „Autumn’ 68” i „Things Left Unsaid”. W tych dwóch utworach Wright pokazuje, że bez wątpienia jednym z najlepszych klawiszowców. Znakomity jest też „Keep Talking”, w którym muzycy zastosowali głos Stephena Hawkinga.


Powiem szczerze, że gdy wybrzmiała ostatnia nuta „The Endless River”, zrobiło mi się bardzo przykro. Tak to już koniec. Od jednego z najwybitniejszych zespołów wszechczasów nie dostaniemy już niczego nowego. Niczego tak genialnego, jak ,,The Wall”, „Wish You Were Here”, ,,The Dars Side Of The Moon”, ,,The Division Bell”, czy ,,The Endless River”. Tak - ostatnie wydawnictwo również zaliczam do wybitnych. Anglicy świetnie żegnają się ze swoją publicznością. Łódka o nazwie Pink Floyd odpłynęła na zawsze, ale muzyka tego wielkiego zespołu zostanie z nami tak długo, jak brzmią ostatnie słowa w „High Hopes” – Forever and Ever”.

OCENA: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz