sobota, 12 stycznia 2019

Podsumowanie wydawnicze 2018



To chyba pierwszy rok w historii moich podsumowań wydawniczych, w którym mogę spokojnie napisać, że to był naprawdę dobry rok dla muzyki. Większość artystów uwodzących mnie swoją muzyką od dłuższego czasu zaserwowała światu nowe wydawnictwa. Poznałem też wiele dzieł twórców, którzy wcześniej nie byli mi znani (ot, chociażby pierwsze miejsce mojego podsumowania). Bardzo płodni byli również polscy muzycy, których również nie zabrakło na miejscach tegorocznego zestawienia.


Dla bloga jednak ten rok trudno uznać za udany. Recenzje pojawiały się dość sporadycznie i głównie były to płyty najważniejszych dla mnie artystów. Dzieje się tak ze względu na studia, pracę i szereg innych obowiązków, które od 2018 roku przyszło mi pełnić. Trudno mi obiecywać poprawę w następnym roku, ale myślę, że liczba postów w 2019 nieznośnie niska nie będzie.

10. The Dumplings – Raj

Justyna i Kuba zdecydowali się tym razem zgłębić mroczniejsze muzyczne rejony. Najnowszy "Raj" to kolejna równa i przede wszystkim przyjemna płyta duetu z Zabrza. Kawałek tytułowy, a także "Frank" to przeboje, które z pewnością wpiszą się w stały repertuar koncertowy zespołu. Młodzi artyści od debiutanckiego "No Bad Days" trzymają wysoki poziom i mam nadzieję, że już tak zostanie.

9. Paul McCartney – Egypt Station

Solowe dokonania exBeatelsa nigdy mnie jakoś szczególnie nie przekonywały. Na albumy McCartney'a zawsze czekałem z zaciekawieniem, ale zazwyczaj w okolicach połowy płyty zaczynałem się nudzić. Tym razem Paul zaprezentował krążek bardzo świeży, nie aż tak bardzo skonstruowany pod fanów czwórki z Liverpoolu. Najbardziej kombinacyjny "Back in Brazil" to najodważniejsze dzieło artysty od wielu lat. Wraz z kolejnymi odsłuchami utwierdzam się w przekonaniu, że również jedno z najlepszych.

8. Jack White – Boarding House Reach

Zdecydowanie najdziwniejsza płyta w dorobku Jacka White'a. Pierwsze kilka odsłuchów zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Jack eksperymentuje tutaj po całej linii, więc nie dziwię się, że wielu fanów przywiązanych szczególnie do "Lazaretto", jest z lekka zawiedzionych. Album nieprzewidywalny, wciągający i świetnie brzmiący gdy słucha się go w całości.

7. Behemoth – I Loved You at Your Darkest

Może "I Loved You at Your Darkest" nie jest tak dobry jak "The Satanist", ale Behemoth wciąż nie wypada z blackmetalowej czołówki. Na najnowszym albumie Nergala i spółki czuć, że kapela z Gdyni chce wciąż zaskakiwać swoich słuchaczy. Mamy dziecięce chórki, mamy również kilka całkiem przyjemnych, zwyczajnych zaśpiewów Darskiego. Poza tym płyta, jak zwykle, przygniata swoim ciężarem wydobywającym się z gitar i perkusji.

6. Riverside – Wasteland

Pierwszy album w dyskografii grupy bez zmarłego w 2016 roku Piotra Grudzińskiego. Riverside wciąż radzi sobie bardzo dobrze, mimo tego, że obszar muzyczny, w którym teraz się porusza znacznie zmienił się w porównaniu do poprzednich płyt. Najnowszy "Wasteland" najwięcej podobieństw ma z debiutanckim krążkiem. To jednak wciąż zdecydowanie nowy rozdział, który mam nadzieję będzie się pisał jak najdłużej.

5. Dawid Podsiadło – Małomiasteczkowy

Dawid Podsiadło dojrzał jeszcze bardziej. "Małomiasteczkowy" to coś zupełnie innego niż "Annoyance and Disappointment". Tym razem Podsiadło zdecydował się na stworzenie albumu w całości po Polsku z napisanymi przez siebie tekstami. Wyszło naprawdę rewelacyjnie. Najnowszy krążek jest zbiorem przebojowych piosenek z wieloma ciekawymi tekstami. Oprócz świetnej płyty, trudno nie wspomnieć o trasie koncertowej. Bilety na całą trasę wyprzedają się w kilka minut, a ludzie zabijają się o to, by chociaż raz zobaczyć Podsiadło na żywo. W Polsce Dawid jest na absolutnym szczycie.

4. Arctic Monkeys – Tranquility Base Hotel & Casino

Co tu dużo mówić. Nie było w moim życiu albumu, na który czekałbym bardziej niż na "Tranquility Base Hotel & Casino". Arctic Monkeys spełnili moje oczekiwania. Nagrali coś zupełnie innego niż dotychczas i w takiej stylistyce również sprawdzili się bardzo dobrze. Na nowej płycie jeszcze bardziej widać, że Alex Turner ciągle poszukuje nowych wyzwań i konsekwentnie się w nich realizuje. Polecam w całości, bo tylko wtedy możemy odbyć wspaniałą podróż do tajemniczego hotelu.

3. Judas Priest – Firepower

Tutaj z kolei jedno z największych zaskoczeń 2018 roku. Judas Priest nagrali jeden z najlepszych albumów w całej swojej historii. "Firepower" zaszokował mnie mocą jaką wciąż potrafią z siebie wydobyć Rob Halford i spółka. Muzycy świetnie radzą sobie również w otoczeniu koncertowym. Na Woodstocku zaprezentowali się naprawdę rewelacyjnie.

2. Dead Can Dance – Dionysus

Nowe Dead Can Dance, czyli kolejna podróż z Dead Can Dance. Tym razem Brendan Perry i Lisa Gerrard zabierają nas w rejony starożytnej Grecji. Za sprawą szeregu instrumentów, które Brendan zbierał przez lata możemy naprawdę poczuć się jak na uroczystościach z okazji święta boga Dionizosa. Płyta bardzo krótka, ale treściwa.

1. Daughters – You Won’t Get What You Want

W tym roku wybór najlepszego albumu był prostszy niż zazwyczaj. Najnowsze wydawnictwo grupy Daughters to prawdziwy cios emocjonalny. Genialne ukazanie osoby chorej psychiczne. Siostry zasypują nas ogromem trzasków, hałasów i wrzasków, przerażających jak mało które dzieła sztuki. Nawet po kilku godzinach od przesłuchania tej płyty kolejny raz, emocje wciąż głęboko we mnie siedzą.



1 komentarz: