poniedziałek, 29 maja 2017

Sto czwarta recenzja: Zbiór hitów na letnie festiwale w wykonaniu Kasabian

Grupa Kasabian kolejnymi albumami potwierdza, że należy do czołówki światowego, alternatywnego grania. Płyta „48:13” do tej pory jest jednym z najczęściej odsłuchiwanych przeze mnie wydawnictw. Muzycy nie chcą tworzyć niezwykle rozbudowanych, wymagających wielkich umiejętności kompozycji, a po prostu razem z fanami dobrze się bawić. Najnowszy album pt. „For Crying Out Loud” miał być właśnie następną porcją doskonałej zabawy.

Jedyny niepokój dotyczący najnowszego krążka Brytyjczyków odczuwałem po zaprezentowaniu okładki. Przyznam szczerze, że jest to jedna z najgorszych opraw albumu, jakie widziałem. Sergio Pizzorno poinformował, że przedstawiony na okładce mężczyzna to techniczny grupy, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że można go było przedstawić znacznie korzystniej. „For Crying Out Loud” rozpoczyna się w typowym dla Kasabian stylu. „Ill Ray (The King)” to przede wszystkim dynamika i świetna zabawa. Energetyczna propozycja na pewno we wspaniały sposób będzie mogła rozgrzewać publiczność podczas trasy promującej płytę. Odrobinę zwalniamy w bardziej elektronicznym i marzycielskim „You’ re in Love with a Psycho”. Następną porcją grania idealnego na rockowe imprezy jest „Twentyfourseven”, który dla mnie aspiruje do miana najlepszej propozycji z albumu. Znów jest niezwykle dynamicznie, ze świetną gitarą Pizzorno, do której idealnie dopasowuje się Tom Meighan. Głowa przy tym kawałku sama się rusza. „Good Fight” z kolei od razu przywołuje u mnie skojarzenia z zespołem, który w latach dziewięćdziesiątych zmienił muzykę rozrywkową w Wielkiej Brytanii. Jest bardzo „Oasisowo”, lekko, ale kiedy trzeba mamy też mocniejsze uderzenia. Kolejnym materiałem na przebój jest gitarowe „Wasted”. Zdecydowanie brawa znów należą się tutaj niezawodnemu Pizzorno. Pozytywnie prezentuje się również ostrzejszy „Comeback Kid”. Wstęp brzmi, jak muzyka do wyjścia najlepszych bokserów i kapitalnie buduje nastrój. Dalej mamy już typowy Kasabian – energia i przebojowość. Czego od nich więcej chcieć?

Pod siódemką pierwsza balladowa propozycja, która na pewno nie będzie należeć do najlepszych w historii grupy z Leicester. Po prostu sobie leci i nie przeszkadza. Artyści troszkę przedobrzyli w „Are You Looking for Action”. Osiem minut to dla mnie, jak na utwór Kasabian za dużo i z czasem numer zaczyna się nudzić. Wyróżnić należy jednak ciekawą partię na saksofonie wykonaną przez Andrew Kinsmana. Końcówka płyty porywa mniej niż otwierające kompozycje. „All Through the Night” to średni owoc współpracy między Mieghanem, a Pizzorno. W „Sixteen Blocks” muzycy brzmią trochę tak, jakby próbowali swoich sił w stylu reggae, a „Bless this Acid House” to trochę gorsza wersja przebojowego Kasabian. Album kończy „Put Your Life on It” nagrany w funkowych klimatach.

Muzycy Kasabian na nowej płycie na pewno drastycznie nie obniżyli lotów. Nie jest to może płyta tak dobra, jak „Velociraptor”, czy „48:13”, ale artyści wciąż trzymają niezły poziom. Grupa z Leicester ponownie może stać się hitem letnich festiwali i aspirować do miana bandu, który najbardziej rozgrzał swoich fanów w 2017 roku. 
OCENA: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz