środa, 3 czerwca 2015

Legendarne Płyty: 11. Bastard

Muszę przyznać, że gdy byłem młodszy, miałem zdanie podobne, co ludzie nie interesujący się ciężką muzyką. Mianowicie twierdziłem, że w tym gatunku muzyki tekst jest mało ważny, a liczą się tylko umiejętności instrumentalne muzyków. Mój pogląd zmieniła płyta, którą właśnie dla Was opisuję.



Bardzo ciężko jest mi stwierdzić, która płyta KATA jest najlepsza. Mam jednak taką swoją świętą (jak to śmiesznie brzmi w przypadku tego zespołu) trójce. "666", "Oddech wymarłych światów" oraz "Bastard", którego Wam dzisiaj przedstawię. Wszystkie trzy pokazują, że muzyka inspirowana magią i satanizmem również może być fantastyczna. Początek albumu niesamowicie mocno kojarzy mi się z Metalliką. Typowy porządny trash. Szybkie gitary i kombinacyjna perkusja. Bomba! „Zawieszony sznur” niszczy fenomenalnym głównym riffem i mistrzowską solówką. Wielki szacunek dla założyciela katowickiej grupy – Piotra Luczyka. Tytułowy numer jest przepełniony znakomitymi partiami wokalnymi. Roman Kostrzewski wspina tu się na wyżyny swoich umiejętności. Jedynym utworem, z tej płyty,  w którym nic ponadprzeciętnego nie dostrzegam, jest „Ojcze samotni”. Po prostu wydaję mi się, że piosenka niczym się nie wyróżnia i muzycy mogli na krążek wstawić dużo lepszy kawałek. Nagle dostajemy instrumentalny „N.D.C”. Króciutka kompozycja urzeka swoją prostotą i siłą zarazem. „Piwnicze widziadła” to popis perkusji, a dokładnie talerzy Ireneusza Lotha. Trzeba przyznać, że gary to bardzo mocna strona „Bastarda”. Jednym z moich ulubionych numerów pod względem lirycznym jest „W sadzie śmiertelnego piekła”. Propozycja zdecydowanie dająca do myślenia. Czysta poezja. Mieszane uczucia budzą u mnie „Odmieńcy”. Utwór opowiada o eunuchach, więc mamy do czynienia z dość oryginalnym tekstem. Na pochwałę zasługuje utrzymanie niesamowitego tempa przez muzyków. W tym kawałku widać ogromne zgranie śląskich muzyków. Na koniec istne cudo. „Łza dla cieniów minionych” to zdecydowanie moje ulubione dzieło w całej dyskografii KATA. Najlżejsza kompozycja na „Bastardzie”, ale za to jaka piękna. Niesamowity, narracyjny głos Kostrzewskiego, pięknie prowadzona gitara i to genialne wejście w refren przy słowach „Okręt mój płynie dalej gdzieś tam”. Pozycja obowiązkowa.



Zwolenników „lżejszego” metalu nie mam zamiaru przekonywać do ciągłego słuchania KATA. Jednak uważam, że twórczość katowickiej grupy to legenda polskiego metalu i chociaż raz trzeba zajrzeć do przebojów grupy Piotra Luczyka. Płyta ogromnie ważna dla naszej muzyki, bo potwierdziła to, że mimo protestów społeczeństwa (KAT był bardzo krytykowany za tematykę swoich utworów) można tworzyć oryginalne kompozycje nie do końca wszystkim odpowiadające. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz