piątek, 1 marca 2019

Relacja z koncertu The Dumplings w Zaklętych Rewirach (Wrocław, 23.02.2019)

Można powiedzieć, że The Dumplings to obok Dawida Podsiadło najbardziej rozchwytywani polscy artyści młodego pokolenia. Bilety na koncerty projektu z Zabrza wyprzedają się bardzo szybko, mimo tego, że Justyna Święs i Kuba Karaś nie wybierają sobie do grania tak kameralnych sal jak kilka lat temu. Projekt z Zabrza miałem już okazję zobaczyć na żywo  w Szczecinie. Byłem jednak bardzo ciekawy jak zespół zaprezentuje się kilka lat później, z trudniejszym do grania materiałem, w dużo większym miejscu. 


Ogromnym plusem w działalności The Dumplings jest to, że właściwie każdy kolejny album tego projektu jest zupełnie inny i daje możliwości do zaprezentowania nowych rzeczy na koncertach. Wydany we wrześniu 2018 roku "Raj" przedstawił jeszcze chłodniejsza i bardziej kombinacyjną stronę zabrzańskiego duetu. Ten chłód był również dość mocno widoczny w dekoracji sceny na koncert. W Zaklętych Rewirach było bardzo minimalistycznie, z właściwie tylko trzema lustrami ustawionymi za muzykami. 

Muzycy postanowili, że będą odgrywać płytę w takiej kolejności w jakiej została ona ułożona na płycie. Numery z "Raju" przeplatały oczywiście inne, starsze kompozycje projektu, ale nie zaburzały one całej koncepcji. Koncert otworzyło zatem dość spokojnie zaprezentowane "Kino". Fani zgromadzeni pod sceną rozbudzili się chwilę później, gdy Justyna i Kuba zagrali największy przebój z nowego krążka, czyli kawałek tytułowy. Po większości kompozycji duet dawał chwilę odpoczynku słuchaczom i wdawał się z nimi w dyskusję. Święs opowiadała o swoich inspiracjach przy tworzeniu kolejnych kawałków. Słuchacze mogli się dowiedzieć, że chociażby bardzo melodyjny i świetnie zagrany na koncercie "Uciekam" to utwór-dedykacja dla rosyjskiego pisarza Tołstoja, który w wieku 80 lat porzucił rodzinę i zdecydował się na nowe życie. 

Po czterech kawałkach nastąpiła przerwa na dwa numery z "Sea You Later". Delikatniejszy "Oddychasz" oraz wpisujący się w klimat "Raju" głęboki i mocno basowy "Dark Side" wywołały u słuchaczy tyle radości, że po propozycji Kuby, fani zaczęli namawiać Justynę do crowd surfingu. Wokalistka wyraźnie speszona odmówiła tłumacząc się wagą oraz tym, że zawsze podczas crowd surfingu dociera do środka sali, a potem nigdy nie wiadomo co z nią zrobić. 

Na koncercie duetu z Zabrza nie mogło zabraknąć również coveru. Tym razem muzycy wybrali "Running Up that Hill (A Deal with God)" autorstwa Kate Bush. W Zaklętych Rewirach pojawiły się również odśpiewane przez całą publiczność "Ach Nie Mnie Jednej" oraz "Kocham Być Z Tobą". Największa zabawa była jednak przy najbardziej przebojowym utworze z najnowszej płyty, a więc Franku, który, jak się okazuje, jest dedykowany głównemu bohaterowi z filmu "Zapach Kobiety". Jeszcze przed bisami został zaprezentowany kawałek zamykający "Raj", czyli "Tam gdzie jest nudno, ale będziemy szczęśliwi", w którym okazje do zaprezentowania się wokalnie ma Kuba. Karaś wypadł na wokalu bardzo pozytywnie i zdecydowanie dobrym pomysłem jest to, żeby coraz częściej sięgał po mikrofon.

Po ponownym wyjściu na scenę The Dumplings zaserwowali uwielbiane przez fanów "Nie gotujemy", które zostało odegrane akustycznie do tego stopnia, że Justyna nawet nie używała mikrofonu.  Na zakończenie został zagrany "VIF" umieszczony na wersji deluxe krążka "Sea You Later".

Po kilku latach przerwy od poprzedniego koncertu The Dumplings mogę spokojnie powiedzieć, że muzycy bardzo obyli się ze sceną. Justyna i Kuba czują się dużo pewniej, mimo tego, że w rozmowach z fanami brzmią na bardzo speszonych całą sytuacją. Nowa płyta na żywo prezentuje się bardzo dobrze i świetnie uzupełnia się z fragmentami z poprzedniego krążka. Jedyne czego mi zabrakło to kilku utworów z debiutanckiego wydawnictwa, ale być może te kawałki zaburzyłyby odbiór całego, dość mocno spójnego widowiska.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz