czwartek, 3 grudnia 2015

Legendarne Płyty: 16. In Rock

Przyszła pora na recenzję jednego z moich ulubionych, pionierskich hard rockowych albumów. Deep Purple swój skład zmieniali niezwykle często. Na „In Rock” nastąpiła jednak kluczowa zmiana dla brytyjskiej kapeli. Na wokalu Ian Gillan zastąpił Roda Evansa, a za bas wziął się Roger Glover. Ritchie Blackmore, Jon Lord i Ian Paice zostali na swoich miejscach. Tacy muzyczni geniusze dawali suprocentową pewność na stworzenie czegoś wielkiego. Najlepsze lata Deep Purple przypadają właśnie na Mk.II (skład drugi), a te piękne czasy rozpoczyna fenomenalny „In Rock”.


Na samym początku lat siedemdziesiątych trendy w muzyce zdecydowanie się zmieniały. Rock psychodeliczny przestał być traktowany jako „najlepszy styl”. Zwłaszcza po dwóch niesamowitych albumach Led Zeppelin ludzie zaczęli się bardziej skłaniać ku hard rockowi i heavy metalowi. Pierwszy utwór na „In Rock” idealnie obrazuje przemianę fioletowych. „Speed King” to mocny, agresywny kawałek. Znakomitego nastroju dodaje mu przeszywający krzyk Iana Gillana. Po graniu tego numeru na koncercie muzyk może być zmęczony jak po solidnym treningu. Ostry klimat potęguje się jeszcze bardziej w „Bloodsuckerze”. Słynny riff Blackmoore’ a to na pewno pozycja obowiązkowa dla początkującego gitarzysty. Pod trójką jeden z najważniejszych utworów w historii. „Child in Time” to długie i cudowne arcydzieło. W tym kawałku możemy znaleźć wszystko. Niesamowite przejścia pomiędzy kolejnymi częściami kompozycji, delikatny śpiew, który po chwili przemienia się w niewyobrażalnie piękny krzyk oraz cudowna linia melodyczna z fantastycznymi organami i perfekcyjną gitarową grą. Ten numer należy do tych, które nigdy nie mają prawa mi się znudzić. Jest po prostu na to za dobry. Drugą część płyty rozpoczyna klasyka hard rocka – „Flight of the Rat”. Chwytliwy, idealny do pogowania przebój o dziwo nigdy nie został zagrany na koncercie. Jedna z moich ulubionych solówek Blackmoore’ a znajduje się w „Into the Fire”. Może dlatego, że ten fragment jest dość oryginalny jak na Ritchiego. Artysta gra wolniej niż zwykle, ale również brzmi to kapitalnie. Idealny na metalowe imprezy „Living Wreck” swoim riffem przygotowuje nas na bardzo pikantny deser. „Hard Lovin’ Man” kończy płytę równie mocno, jak „Speed King” ją zaczął. Kolejna porcja cudownej, niewyobrażalnie trudnej do powtórzenia rockowej łupanki.


Zmiana w składzie Deep Purple pokazuje, że czasami rotacje w zgranych bandach są potrzebne. Gillan i Glover w połączeniu z Paicem, Blackmoorem i Lordem stworzyli zespół kompletny. „In Rock” to pozycja wyjściowa dla każdego fana hard rocka. Słuchając tego rodzaju muzyki, nie można nie znać tak genialnego krążka. Szczególnie „Child in Time” potrafi wbić słuchacza w fotel i postawić pytanie czy z instrumentami muzycznymi da się robić to, co robią brytyjscy muzycy. Klasyk nad klasykami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz