Jeżeli
czytaliście recenzję najnowszego albumu Dawida Podsiadło na moim blogu, to
zapewne wiecie, że koncertu jednego z najbardziej utalentowanych artystów młodego
pokolenia nie mogłem się doczekać. Niestety na swojej trasie Dawid nie
przewidywał występu w mojej okolicy. Pomocną dłoń w sprawie naszego spotkania
wyciągnęli twórcy szczecińskich juwenaliów, którzy zorganizowali koncert na Łasztowni.
Warto pochwalić twórców wydarzenia, bo line up w tym roku był naprawdę dobry.
Zanim
jednak przejdę do opisywania moich przeżyć związanych z koncertem muzyka z
Dąbrowy Górniczej, napiszę trochę o występie kolejnego artysty, który ostatnio
namieszał na polskiej scenie muzycznej. Organek to bez wątpienia jedno z
największych odkryć 2014 roku. Do płyty „Głupi” wracam stosunkowo często, gdy
mam ochotę na trochę alternatywnego grania. Muszę przyznać, że występ grupy z
Torunia przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Utwory były wykonywane bardzo
widowiskowo i momentalnie porywały szczecińską publiczność. Zespół rozpoczął
koncert od dość surowego, blues rockowego „Dziewczyna to śmierć”. Już przy
otwierającym kawałku pod sceną grupa fanów rozpoczęła szalone pogo, które trwało
właściwie do końca występu Organka. Kolejnym zaprezentowanym, rozgrzewającym
publikę numerem był „Nazywam się Organek”. Dynamiczna, perkusyjna propozycja
idealnie nadająca się na rockowe festiwale. Największą radość wśród fanów
wzbudziły oczywiście najpopularniejsze przeboje. Cały tłum odśpiewał
fenomenalną, znów bluesującą kompozycję pt. „Głupi ja”, zatańczył przy
chwytliwym „Italiano” i szalał przy rozbujanym „Kate Moss”. Wokalista cały czas
świetnie utrzymywał kontakt z widownią i mimo braku np. pirotechniki koncert
był bardzo widowiskowy. Organek przez kilkanaście minut grał na gitarze
położonej na sprzęcie klawiszowca. Nie da się ukryć, że muzykom mimo krótkiego
czasu, który mieli do dyspozycji udało się porwać publiczność i pozytywnie wprowadzić
w dalszą część drugiego dnia juwenaliów.
Nowa
płyta Dawida Podsiadło była jednym z moich ulubionych wydawnictw poprzedniego
roku. Z krążkiem wciąż ciężko jest mi się rozstać i spokojnie mogę powiedzieć, że
zajmuje ważne miejsce na półce z ulubionymi albumami. Byłem niezmiernie
ciekawy, jak młody artysta wykonuje swoje kawałki na żywo. Nocny koncert Dawida
zaczął się od intro, z którego rozwinął się melancholijny, a zarazem melodyjny
„Forest”. Po chwili Podsiadło zaprezentował swoje wysokie umiejętności wokalne
w wymagającym „Block” oraz rozweselił widownię swoim największym hitem z
„Annoyance and Disappointment” – „W Dobrą Stronę”. Oprócz najnowszych przebojów
mogliśmy usłyszeć także propozycje z debiutanckiego wydawnictwa muzyka.
Świetnie wypadł dynamiczny „No” oraz utwór, od którego właściwie wszystko u
Dawida się zaczęło (pomijam oczywiście sukces w X Factor), czyli „Trójkąty i
kwadraty”.
Najbardziej ciekawiło mnie, jak artysta wykona najpoważniejszy
kawałek z nowej płyty. „Eight” został odegrany z wielką powagą, Podsiadło
niesamowicie wczuł się w utwór, czarując swoim pięknym głosem co sprawiło, że w
dłoniach fanów pojawiły się zapalniczki. Najlepiej zaprezentowanym utworem na
szczecińskim koncercie był jeden z moich faworytów z „A&D”. Romantycznie
brzmiący „Where Did Your Love Go” sprawił, że część par odtańczyła ten kawałek
razem. Dawid urzekł popisem wokalnym, a w tle świetnie brzmiała perkusja Piotra
Jabłońskiego. Koncert był również sporą dawką śmiechu dla widzów, którzy mogli
wysłuchiwać kolejnych przedziwnych historii wokalisty. Nasz muzyk na scenie
był po prostu sobą, czyli momentami uroczo zagubionym w świecie wielkim
artystą.
Ja miałam okazję być po raz pierwszy na koncercie Dawida w tym roku na Juwenaliach politechniki warszawskiej i się trochę zawiodłam, ale może to kwestia pijanych ludzi wokół którzy pchali się pod sceną. Dynamiczna wersja"No" również mnie zaskarbiła :3
OdpowiedzUsuńGdyby nie ten kurz to wszystko byłoby idealnie. Ale i tak występ Dawida super!:)
OdpowiedzUsuń