Polska muzyka popowa ma się coraz lepiej. Takie właśnie
zdanie kłębi mi się w głowie od jakichś kilku miesięcy. Jedną z artystek, przez
którą zapewne taka opinia mi się ukształtowała jest bohaterka dzisiejszej
recenzji. Płytą „A Kysz!”, Daria Zawiałow zdobyła serca wielu słuchaczy i
sprawiła, że teraz możemy debatować nad tym jak w jej przypadku wypadł syndrom
drugiej płyty. Koszalinianka poszła za ciosem, a efekty na „Helsinkach” są
piorunujące.
Od przedszkola do Opola, Szansa na Sukces, chórki u Maryli
Rodowicz, Mam Talent!, XFactor, zwycięstwo „Debiutów” w Opolu. Tak bardzo dużym
skrócie toczyła się kariera Darii Zawiałow do przełomowego pierwszego albumu. „A
Kysz!” mnie na łopatki mnie jednak nie powaliła. Była to dla mnie po prostu
zwykła przyjemna płyta, ale przesadnie się nią nie zachwycałem. Przesłuchałem
ją kilka razy i wróciłem do niej dopiero teraz, przed premierą drugiego krążka.
„Helsinki” kompletnie nie brzmią tak, jakby zostały nagrane
dwa lata po debiucie. To płyta zdecydowanie bardziej dojrzała i rozbudowana
muzycznie. Artystka wyraźnie czerpie od najlepszych, ale robi to po swojemu, w
swojej stylistyce i brzmi to naprawdę ciekawie. Ot, chociażby kawałka „Płynne
Szczęście” trudno nie skojarzyć z dokonaniami Edyty Bartosiewicz. Jest bardzo emocjonalnie,
z głębokim wokalem i ciekawymi klawiszami. Na płycie zresztą w wielu miejscach
możemy znaleźć kompozycje nawiązujące do twórczości innych topowych polskich
artystek. Agresywniejszy i mocno elektroniczny „Punk Fu!” zawiewa stylem Moniki
Brodki, a „Iskrzę się” stylizowany jest trochę na solową działalność Katarzyny
Nosowskiej.
Płyta muzycznie, ciekawie wspomina lata osiemdziesiąte. Perkusyjny
kawałek tytułowy to utwór ze świetną energią, świeżością i przyjemną przebojowością.
Jest także depeszowa "Szarówka", czy wykrzyczany, kapitalny na radiowy hit „Nie
Dobiję Się Do Ciebie". Świetne jest również to, że Daria Zawiałow znakomicie
wykorzystuje na tej płycie gitarę. Na „Helsinkach mamy kilka mocniejszych
momentów. Są chociażby lepszy z każdą kolejną sekundą „Winter is Coming”
(czyżby próba wyjścia do słuchaczy za granicą?), „Zimne Ognie” czy „Majami
Synek”.
Interesujący jest również fakt, iż Daria nie stara się za
wszelką cenę przyćmić warstwy muzycznej wokalem. W większości przypadków, co
też jest dość zrozumiałe, u solowych wykonawców ta muzyka schodzi na dalszy
plan, a słuchacz ma skupiać się na wszechstronności umiejętności wokalnych
danego artysty. Na drugim wydawnictwie Zawiałow jest to jednak wypośrodkowane i
być może dlatego właśnie ta płyta, mimo tego, że znajduje się na niej
szesnaście utworów, nie daje się sobą znudzić.
„Helsinki” to dla mnie zdecydowanie lepsza propozycja od „A
Kysz!”. Daria Zawiałow pokazała, że ma bardzo duże możliwości i została
świetnie poprowadzona przez producenta Michała Kusha. Drugie dzieło artystki z
Koszalina dało dowód przede wszystkim na to, że Daria świetnie czuje się w
bardzo różnych stylistykach. Potrafi świetnie zaśpiewać w pikantniejszym,
gitarowym utworze, jak i lekkim klawiszowym, melancholijnym kawałku. Niech ta
kariera rozwija się tak dalej to polski pop będzie miał się jeszcze lepiej.
OCENA: 7.5/10
Akurat ta artystka popowa mi przypada do gustu
OdpowiedzUsuń