Ehhh... To niemożliwe. Dwa
dni temu kupowałem płytę, wczoraj pisałem recenzję a dzisiaj wszystko się
skończyło. Niebywale skończyła się pewna piękna epoka, bo czas tworzenia
Bowiego zdecydowanie można nazwać epoką. David był jednym z największych.
Dzisiaj przychodzi mi napisać dla Was post, który jest jednym z ostatnich,
jakie kiedykolwiek chciałem napisać.
Nie wiem, co powiedzieć. Ta
wiadomość pewnie przez długi czas do mnie nie dotrze. Najpierw Lemmy, teraz
David. Nowy rok zaczął się wspaniale. Od jednej z najznakomitszych płyt w
dyskografii Bowiego. "Blackstar" okazał się być niestety testamentem.
Testamentem najpiękniejszym, jaki tylko można sobie wymarzyć. Brytyjski
wykonawca zamknął swoją twórczość w cudowny sposób. Nikt inny nie potrafiłby
wymyślić takiego pożegnalnego arcydzieła jak on.
Kończy się pewna era. Byłem
(i jestem) dumny, że mogłem zrecenzować jego kolejny, świetny album. Marzyłem,
by opisać jubileuszowy trzydziesty krążek, marzyłem, by zobaczyć Davida na
żywo. Niestety nigdy mi się to już nie uda.
Muzyczny świat, muzyczna
rodzina dzisiaj płacze i będzie płakać jeszcze przez wiele dni, tygodni.
Najpierw był piękny debiut, już wtedy było wiadomo, że David stanie się
mistrzem. Potem szalały za nim wszystkie nastolatki. Stał się ogromną gwiazdą,
a w zachowaniu pozostawał ciągle taki sam. Wiedział dokładnie, czego chce,
widać to na każdej jego płycie. Wszystko musiało być tak, jak on sobie życzył.
Był zarówno wokalnym, jak i kompozytorskim geniuszem i czarodziejem.
Czarował swoim niesamowitym,
perfekcyjnie brzmiącym głosem. David już bardzo długo nie koncertował. Został
zaatakowany przez straszliwą, wyniszczającą chorobę. Jednak tworzył dalej,
wciąż na niewiarygodnie wysokim poziomie.
Łzy same cisną się do oczu.
Godziny, dni spędzone przy muzyce Bowiego sprawiają, że zdaje się on być osobą
naprawdę bardzo bliską. Chciałem zacząć cykl recenzowania starych płyt
konkretnego autora/zespołu od innej kapeli. Jednak dzisiaj wszystko zmieniło
znaczenie. Zacznę od Davida, wielkiego króla muzyki rockowej. Króla, który nie
pozostawił po sobie następcy. Odszedł dzisiaj artysta wielki, największy...
Wielki artysta i wielki człowiek :(
OdpowiedzUsuńładnie napisane ale mimo wszystko brakuje słow.
OdpowiedzUsuńTo nie mój pomysł... przeczytałem wczoraj komentarz krótki, ale dosadny: "Last dance"
OdpowiedzUsuń