Skład Iron Maiden, na samym początku, nie mógł utrzymać się
przez dłuższy czas. Przed „The Number of the Beast” mieliśmy zmianę na
stanowisku wokalisty, a po „The Number of the Beast” przyszedł czas na
wymienienie perkusisty. Genialnego, okrzykniętego jednym z najlepszych na
świecie Clive’a Blurra musiał zastąpić młody bębniarz grupy Trust – Nicko
McBrain. W obliczu tak istotnego przetasowania muzycy zasiadali do tworzenia
kolejnego historycznego krążka w ich dyskografii.
Młodego Nicko artyści Iron Maiden spotkali po raz pierwszy
podczas trasy z albumem „Killers”. Postanowili, że w związku z problemami
zdrowotnymi Blurra, to właśnie artysta pochodzący z Hackney będzie idealnym
kandydatem na stanowisko perkusisty. McBrain od dziecka interesował się grą na
garach. Przede wszystkim inspirowały go jednak klasyczne zespoły z lat
sześćdziesiątych (The Beatles, The Animals, The Rolling Stones). Na barkach
trzydziestoletniego muzyka spoczęło więc arcytrudne zadanie zastąpienia Blurra,
którego po „The Number of the Beast” uwielbiali właściwie wszyscy fani ostrego
grania. Chciałbym zobaczyć miny sceptycznie nastawionych do McBraina słuchaczy
po odsłuchaniu pierwszego kawałka z „Piece of Mind”. „Where Eagles Dare” to
właśnie popis perkusisty, który ledwo co dołączył do zespołu. McBrain gra tak,
jakby chciał nam się zjawiskowo przedstawić. W otwierającym numerze skrada
reszcie całe show. Warto się jednak wsłuchać także w tekst, który ma smutną
tematykę II Wojny Światowej. Bardziej przebojowo robi się w „Revelations”. Przy
tym numerze głowa na koncertach sama się rusza. Zaczynamy mocniejszym
fragmentem, ale potem co chwilę pojawiają się balladowe elementy. Dickinson
świetnie wypada w trzecim „Flight of Icarus” przewrotnie opowiadającym o
historii Dedala i Ikara. Napisany przez Bruce’a oraz Adriana Smitha numer mówi
o buncie nastolatków w latach osiemdziesiątych. W pamięć zapada świetnie
dopasowane, charakterystyczne dla Maidenów, marszowe tempo. W ucho wpada także „Die
with Your Boots On” zaśpiewany na wiele głosów oraz zakończony krótką, ale
genialną gitarową solówką. Największy przebój, do dziś wykonywany na koncertach,
mamy pod numerem piątym. Kosmiczne tempo nadają gitary, a Dickinson
fantastycznie się wydziera. Świetnie wygląda to na koncertach, gdzie wokalista
dodatkowo wymachuje brytyjską flagą. „The Trooper” to zdecydowanie pozycja
obowiązkowa z czwartej płyty. Steve Harris i jego bas bardzo dobrze wypadają
szczególnie na szóstym „Still Life”. Kapitalnie prezentuje się zwłaszcza
rozmarzony wstęp. Ostrzej robi się po wejściu agresywnej perkusji Nicko. Za
niepotrzebny na tej płycie zawsze wydaje mi się nijaki „Sun and Steel”, który
można pochwalić jedynie za niezłą, ale nie porywającą partie wokalną
Dickinsona. Tak samo, jak wspaniale zaczęliśmy, tak kapitalnie kończymy. „To
Tame a Land” to kolejna z mistrzowskich propozycji Iron Maiden. Nastrój jest
trochę inny niż na całej płycie, ale zdecydowanie można tutaj odpłynąć.
Ponownie na basie znakomicie gra Harris, a swoje dokładają genialny na tym
albumie Bruce oraz przyspieszający szczególnie w drugiej fazie utworu
gitarzyści. Na koniec wszystko nam się pięknie wycisza…
„Piece of Mind” to jeden z najbardziej przebojowych krążków
Iron Maiden. Słuchacze musieli znakomicie się bawić podczas trasy promującej
ten album. Nicko McBrain zastąpił Clive’a Blurra na pewno lepiej niż można było
się spodziewać. Pojawiły się nawet głosy, że jest lepszy od wielkiego Brytyjczyka.
Genialnie wypadają tu praktycznie wszystkie kompozycje. Wyjątek stanowi trochę
niepotrzebny „Sun and Steel”. W następnym spotkaniu zmierzymy się z
wydawnictwem, które powszechnie uważane jest za najlepszy longplay legend
heavymetalu.
OCENA: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz