Uhhh,
można odetchnąć... To zdanie przewija się w mojej głowie za każdym razem, kiedy
kończę słuchać płyty “Bumerang”. Album
zawiera tak wielką dawkę emocji, że gdy wybrzmiewa ostatnia nuta tej
pięknej kompozycji, słuchacz jest wbity w fotel i zastanawia się, co przed
chwilą się wydarzyło. Taki właśnie jest najlepszy polski debiut 2015 roku.
Zapraszam do podróży z piękną muzyką, ale ostrzegam, że nie będzie to łatwa
podróż.
Korteza na żywo widziałem
raz i było to niesamowite odczucie. Skromny chłopak wyszedł na scenę, przypiął
sobie gitarę do wzmacniacza, zagrał kilka wzruszających utworów, grzecznie
podziękował i poszedł. Na koncercie w Drawsku było może z 70 osób. Od początku
było wiadomo, że o tym chłopaku już niedługo może być głośno w światku
muzycznym. Jego debiutancki album otwiera piękna, nastrojowa „Pocztówka z
kosmosu”. We wstępie słyszymy nucenie melodii, a w czterdziestej sekundzie
wchodzi niezwykle charyzmatyczny wokal. Już w pierwszym kawałku odpływamy razem
z Kortezem. Nastroju dodaje piękna gitara. Gdy wydaje się, że to już koniec, po
krótkiej pauzie możemy usłyszeć kolejną porcję świetnej muzyki z gwizdaniem w
tle. We „Wracaj do domu” moją uwagę od razu zwróciły świetne klawisze i dźwięk
dzwonów. Ta piosenka pokazuje, że wykonawca z Iwonicza potrafi nagrywać
różnorodne numery. Zresztą trzeba podkreślić, że młody artysta jest
wszechstronnie uzdolniony, bo na samym początku zajmował się muzyką klasyczną.
„Od dawna już wiem” to ciężki utwór o miłości. Muzyk znów leciutkim głosem i
lekko szarpanymi strunami gitar opowiada nam smutną historię. Od pierwszych
sekund „Zostań” poczułem, że to będzie coś kapitalnego. Od tego moja przygoda z
Kortezem się zaczęła. Gdy w radiowej Trójce wybrzmiewały ostatnie dźwięki tego
kawałka, zastanawiałem się kto to może być i dlaczego ja go jeszcze nie znam?
Po przesłuchaniu „Zostań” nic już nie jest takie samo. Kolejny raz cudowne
klawisze w tle. W „Ludziach z lodu” ujęło mnie przede wszystkim świetne wejście
gitary. Pod tym względem to najlepszy moment na płycie. Trochę szybszy jest „Z
imbirem”. Dynamizmu dodają mu cymbałki. Gwarantuję, że po tym numerze w waszych
głowach pobrzmiewał będzie tytuł piosenki. Kolejny piękny tekst, który
spokojnie nadawałby się do interpretowania w szkołach średnich. „Niby nic” to
kompozycja bardzo melancholijna. Kolejny mocny fragment albumu. Znakomity pod
tym względem jest również „Uleciało”. Podobnie jak w „Z Imbirem” po paru
przesłuchaniach zaczynamy automatycznie, niekontrolowanie podśpiewywać sobie
„Uuuleciałooo”. Najdłuższy na płycie „Bumerang” opowiada o tęsknocie syna za
mamą. Kolejna wzruszająca propozycja. Łzy gwarantowane. Wydawnictwo kończy
kawałek o tytule, po prostu, „Dla mamy”. Tego trzeba po prostu posłuchać.
Fismoll, Skubas i Kortez.
Ci trzej panowie ostatnio wyznaczają trendy w polskiej muzyce. To znaczy, że
powoli znów idziemy w dobrym kierunku. Debiutancka płyta Korteza to rzecz
wspaniała. Słuchanie jej jest niesamowitą przygodą, spotkaniem z intymnością z
artysty. Myślę, że „Bumerang” to jeden z najbardziej szczerych albumów, jakie
kiedykolwiek usłyszałem. Piękne, smutne opowieści w towarzystwie cudownie
brzmiącej gitary. Genialny debiut, oby więcej takich wydawnictw na stoiskach z
polską muzyką. „Uuuleciałooo”.
OCENA: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz