piątek, 2 października 2015

Czterdziesta druga recenzja: Najbardziej emocjonalna płyta ostatnich lat.

Uhhh, można odetchnąć... To zdanie przewija się w mojej głowie za każdym razem, kiedy kończę słuchać płyty “Bumerang”. Album  zawiera tak wielką dawkę emocji, że gdy wybrzmiewa ostatnia nuta tej pięknej kompozycji, słuchacz jest wbity w fotel i zastanawia się, co przed chwilą się wydarzyło. Taki właśnie jest najlepszy polski debiut 2015 roku. Zapraszam do podróży z piękną muzyką, ale ostrzegam, że nie będzie to łatwa podróż.



Korteza na żywo widziałem raz i było to niesamowite odczucie. Skromny chłopak wyszedł na scenę, przypiął sobie gitarę do wzmacniacza, zagrał kilka wzruszających utworów, grzecznie podziękował i poszedł. Na koncercie w Drawsku było może z 70 osób. Od początku było wiadomo, że o tym chłopaku już niedługo może być głośno w światku muzycznym. Jego debiutancki album otwiera piękna, nastrojowa „Pocztówka z kosmosu”. We wstępie słyszymy nucenie melodii, a w czterdziestej sekundzie wchodzi niezwykle charyzmatyczny wokal. Już w pierwszym kawałku odpływamy razem z Kortezem. Nastroju dodaje piękna gitara. Gdy wydaje się, że to już koniec, po krótkiej pauzie możemy usłyszeć kolejną porcję świetnej muzyki z gwizdaniem w tle. We „Wracaj do domu” moją uwagę od razu zwróciły świetne klawisze i dźwięk dzwonów. Ta piosenka pokazuje, że wykonawca z Iwonicza potrafi nagrywać różnorodne numery. Zresztą trzeba podkreślić, że młody artysta jest wszechstronnie uzdolniony, bo na samym początku zajmował się muzyką klasyczną. „Od dawna już wiem” to ciężki utwór o miłości. Muzyk znów leciutkim głosem i lekko szarpanymi strunami gitar opowiada nam smutną historię. Od pierwszych sekund „Zostań” poczułem, że to będzie coś kapitalnego. Od tego moja przygoda z Kortezem się zaczęła. Gdy w radiowej Trójce wybrzmiewały ostatnie dźwięki tego kawałka, zastanawiałem się kto to może być i dlaczego ja go jeszcze nie znam? Po przesłuchaniu „Zostań” nic już nie jest takie samo. Kolejny raz cudowne klawisze w tle. W „Ludziach z lodu” ujęło mnie przede wszystkim świetne wejście gitary. Pod tym względem to najlepszy moment na płycie. Trochę szybszy jest „Z imbirem”. Dynamizmu dodają mu cymbałki. Gwarantuję, że po tym numerze w waszych głowach pobrzmiewał będzie tytuł piosenki. Kolejny piękny tekst, który spokojnie nadawałby się do interpretowania w szkołach średnich. „Niby nic” to kompozycja bardzo melancholijna. Kolejny mocny fragment albumu. Znakomity pod tym względem jest również „Uleciało”. Podobnie jak w „Z Imbirem” po paru przesłuchaniach zaczynamy automatycznie, niekontrolowanie podśpiewywać sobie „Uuuleciałooo”. Najdłuższy na płycie „Bumerang” opowiada o tęsknocie syna za mamą. Kolejna wzruszająca propozycja. Łzy gwarantowane. Wydawnictwo kończy kawałek o tytule, po prostu, „Dla mamy”. Tego trzeba po prostu posłuchać.


Fismoll, Skubas i Kortez. Ci trzej panowie ostatnio wyznaczają trendy w polskiej muzyce. To znaczy, że powoli znów idziemy w dobrym kierunku. Debiutancka płyta Korteza to rzecz wspaniała. Słuchanie jej jest niesamowitą przygodą, spotkaniem z intymnością z artysty. Myślę, że „Bumerang” to jeden z najbardziej szczerych albumów, jakie kiedykolwiek usłyszałem. Piękne, smutne opowieści w towarzystwie cudownie brzmiącej gitary. Genialny debiut, oby więcej takich wydawnictw na stoiskach z polską muzyką. „Uuuleciałooo”.

OCENA: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz