Po pierwszym przesłuchaniu „Bokki” pomyślałem, że to może
być zespół, który w przyszłości zawojuje polską scenę muzyczną. Po koncercie w
hali „Azoty Arena” stwierdziłem, że to już ukształtowana kapela, mogąca robić
furorę zarówno w Polsce, jak i za granicą. Po kilku godzinach spędzonych z
„Don’t Kiss and Tell” mogę spokojnie powiedzieć, że Bokka to jeden z moich
ulubionych zespołów.
Czytając relację z Festiwalu Młodych Talentów na pewno
zauważyliście, że koncert Bokki wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie inaczej
jest z nowym wydawnictwem naszego zespołu. To, że kapela pochodzi z Polski i
składa się z trzech osób, to właściwie jedyne informacje, jakie o niej posiadamy.
Na nową płytę czekałem z niecierpliwością, bo byłem bardzo ciekawy, czy muzycy
utrzymają bardzo wysoki poziom z debiutanckiego krążka. „Don’t Kiss and Tell” otwiera
się tak, jakbyśmy rozpoczęli słuchanie od środka utworu. Po syntezatorowym
wstępie pojawia się cudowny damski wokal. Świetnie brzmi również perkusja,
która jest jednym z najmocniejszych punktów zespołu. „The Savage” od razu wbija
się w głowę. Ten kawałek pokazuje, jak kapitalnie muzycy Bokki stosują
elektronikę. Polscy artyści grają tak, że nie można się oderwać od ich muzyki.
„Let It” poznaliśmy już kilka tygodni temu. Wybrany na singiel prawdopodobnie
dlatego, że jest najbardziej przebojowym kawałkiem na całym wydawnictwie.
Lekka, pozytywna piosenka z kapitalnym głosem w refrenie. Propozycja idealna na
poranne bieganie. W „It’s There” wokal brzmi trochę inaczej niż zwykle.
Pierwszy raz wyraźnie słychać kapitalną partię gitarową. Trzeba przyznać, że
muzycy często brzmią jak porządna rockowa kapela. Zresztą poziom wszystkich
instrumentów w Bokce jest bardzo wysoki. Najlepszym tego przykładem jest „Changing Lovers”. W pierwszej części
numer mocno gitarowy z ciekawym wokalem, a następnie fragment instrumentalny.
Artyści w swoich kawałkach świetnie stosują sample. Często takie
unowocześnienia przeszkadzały mi w muzyce, ale jeśli ktoś potrafi zrobić to na
wysokim poziomie, to nie mam nic przeciwko. „Right Here” jest kolejnym
dynamicznym utworem ze świetną perkusja w tle. Garowemu Bokki należą się
wielkie oklaski, bo ta część brzmi jeszcze lepiej niż na pierwszym studyjnym
albumie. „Flashbacks” szybko wpada w ucho. Na początku krótka, ale świetna
solówka gitarowa, później wokalistka utwierdza mnie w przekonaniu, że ma jeden
z najlepszych głosów na polskiej scenie muzycznej, a na zakończenie dłuższa i
równie dobra partia gitary. Fantastyczne! W „Misdemeanour” znowu dobrze grają
syntezatory. Oprócz tego możemy usłyszeć kolejne niezłe elementy perkusji. „So
Empty 2” wciąga podobnie jak „The Savage”. Dziewiąty numer w kolejności
najbardziej urzekł mnie na koncercie. Po pięknym wstępie znakomicie wchodzą
gitary i bębny. Do tego kolejne świetne partie wokalne. Mimo tego, że wszystkie
piosenki przypadły mi do gustu, uważam, że to najlepszy kawałek na „Don’t Kiss
and Tell”. Ostatni „Too Far, Too Close” idealnie podsumowuje Bokkę. Zespół jest
w bardzo komfortowej sytuacji. Wydał drugi świetny album i coraz mocniej
zachwyca publiczność.
Rok 2015 pod względem płytowych premier jest fantastyczny.
Wysoka średnia moich ocen jest spowodowana tym, że po prostu w ostatnim czasie
wyszło bardzo dużo dobrej muzyki. Drugie wydawnictwo Bokki zdecydowanie mnie
zaspokoiło. Spodziewałem się, że album może być gorszy od poprzednika, bo
nierzadko tak się zdarza w przypadku młodych zespołów. Artyści ewidentnie
dojrzali i prezentują coraz ambitniejszą muzykę. Swoją oryginalnością zarówno w
studiu, jak i na koncertach mogą naprawdę zdobyć świat. Oferują słuchaczowi
kawał dobrego grania oraz niesamowite przeżycia pozamuzyczne. Na pewno to
jeszcze nie wszystko, na co ich stać. Czekam z niecierpliwością na kolejne
albumy. Mogę już spokojnie powiedzieć, że zostałem fanem kapeli, nie znając
nawet nazwisk jej członków. „Don’t Kiss and Tell” przyznaję ocenę 9/10.
OCENA: 9/10
Super że w Polsce powstają też takie rzeczy
OdpowiedzUsuń