W ostatnim czasie
przeglądałem starsze posty, które zamieszczałem na blogu i zdałem sobie sprawę
z tego, że od ponad roku nie pojawiła się tutaj żadna relacja z koncertu. Przez
ogrom zajęć w klasie maturalnej oraz całe zamieszanie związane z dopełnianiem wszelkich
formalności, aby dostać się na wymarzoną uczelnię nie było po prostu kiedy
gościć na muzycznych wydarzeniach. Teraz mogę poinformować, że udało mi się
dostać na zaplanowane studia we Wrocławiu, co prawdopodobnie spowoduje, że tych
opisów koncertów będzie więcej. Tymczasem mam dla Was relację z ostatniego
koncertu grupy Rezerwat na Pekao Szczecin Open 2017.
Jak co roku, we wrześniu, szczecińscy mieszkańcy mają okazję
oglądać topowych zawodników z całego świata. Imprezą towarzyszącą tenisowemu
turniejowi jest zawsze Tennis Music Festiwal. Tym razem jednym z zespołów, które
miały wystąpić w namiocie koncertowym okazała się legendarna grupa Rezerwat. Aż
ciężko to sobie uzmysłowić, ale kapela, mimo tego iż, została założona w 1982
roku to ma na swoim koncie zaledwie trzy studyjne płyty. Przed rokiem premierę
miał krążek „Dotykaj”, który był swoistym powrotem łódzkich muzyków do dużego
koncertowania. Spodziewałem się więc, że artyści w celu promocji płyty zagrają
najwięcej numerów z najnowszego wydawnictwa.
Jak się okazało, muzycy bardzo umiejętnie żonglowali starymi
i nowymi przebojami. Szczególnie na początku było widać, że rozgrzanie
zziębniętych fanów tenisa nie będzie łatwe. Z czasem jednak około trzysta osób
zgromadzonych w namiocie się rozkręciło i śpiewało razem z zespołem
najpopularniejsze kawałki. Furorę robiło szczególnie dwóch panów w średnim
wieku, którzy zdecydowanie byli najbardziej szalonymi fanami na koncercie.
Właściwie przez cały koncert (może z drobnymi przerwami na kilka głębszych)
szaleli pod samą sceną, co nie umknęło członkom Rezerwatu, którzy dawali im
czas na „taneczne solówki”. Panowie tak rozbawili słuchaczy i muzyków, że nawet
otrzymali specjalne określenia – „Miśki”. Artyści widząc, z początku, mało
ruchliwe towarzystwo postanowili bardzo szybko zaprezentować największy
szlagier –„Zaopiekuj się mną”. Oczywiście było to bardzo dobre zagranie, bo po
pierwsze słuchacze szybko włączyli się do koncertu, a po drugie do namiotu
zaczęło przychodzić coraz więcej osób. Ja osobiście zdecydowanie lepiej bawiłem się przy następnym utworze „Och
lala”. Największe brawa za ten kawałek należą się Adamowi Kaszy, który świetnie
wykonał w nim długą gitarową solówkę. Potem przyszedł czas na utwór wywołujący
wspomnienia u starszej części publiczności. „Paryż, Miasto Wymarzone”,
pochodzący z debiutanckiej płyty, został okraszony wstępem, w którym Andrzej
Adamiak opowiedział, jak to w czasach „wesołego socjalizmu” musieli zamienić w
numerze tytułową Moskwę na Paryż. Następne dwa kawałki również były powrotem do
lat osiemdziesiątych. Z dwójki „Pod makijażem uwielbienia” i „Histeria”
bardziej przypadło mi do gustu dużo dynamiczniejsze wykonanie tej drugiej
kompozycji. Ciekawie w koncertowej wersji wypadły również dwa utwory z nowego
albumu. Wolniejsze „Twoje czary” oraz rozpędzone „Fortepiany” powinny pozostać
w repertuarze Rezerwatu nawet po premierach następnych wydawnictw. Jednym z
najlepszych punktów koncertu był cover grupy De Press -„Bo jo cie kochom”,
który błyskawicznie podłapali słuchacze zgromadzeni pod sceną.
Jak na kameralne wydarzenie, Rezerwat dał naprawdę przyjemny
koncert. Szczególnie przy starszych propozycjach było widać uśmiech na twarzy
publiczności. Była to dla nich na pewno idealna okazja do wspominania szalonych
wydarzeń z lat osiemdziesiątych. Jedyne czego żal to to, że do takiej muzyki
nie przekonują się młodsi słuchacze. Szczerze mówiąc, nie zauważyłem na
koncercie nikogo starszego ode mnie…
Jakie koncertyplanujesz w najbliższym czasie?
OdpowiedzUsuńNa pewno będę chciał się wybrać na Ulver pod koniec listopada we Wrocławiu. Myślałem też o Cigarettes After Sex w Warszawie.
OdpowiedzUsuń