O ile zespołów indie rockowych mogę słuchać bez przerwy, o
tyle kapele indie popowe mają bardzo duży problem z przekonaniem mnie do
siebie. Muzyka formacji The XX nigdy mi jednak nie przeszkadzała, a do płyt
„xx” oraz „Coexist” wracam ze sporym sentymentem. Na najnowszym krążku muzycy
mieli zaprezentować coś zupełnie nowego. Po singlu „On Hold” obawiałem się, że
z tego „nowego” nie wyjdzie nic dobrego.
Z pozoru prosta muzyka brytyjskiego zespołu do tej pory
zdecydowanie do mnie przemawiała. Można było ją odtworzyć sobie gdziekolwiek i
wywoływała pozytywne emocje. Muzycy mieli oczywiście też sporo poruszających,
nostalgicznych numerów, przy których wypadało przysiąść. Z najnowszym albumem
jest trochę inaczej. Słucha mi się go dobrze tylko wtedy, jak się na nim
porządnie skoncentruję. Być może jest to znak muzycznej dojrzałości kapeli?
Rozpoczynamy od rytmicznego „Dangerous” -piosenki świetnie pasującej na
imprezy. Plusem jest tu szczególnie wokalna współpraca Sima i Croft. Jamie
Smith zmienia nam trochę klimat w „Say Something Loving”. Robi się bardziej
marzycielsko, romantycznie. Utwór szczególnie przy wsłuchiwaniu się w partie
Sima płynie bardzo szybko. Najlepszym numerem z początku płyty jest jednak
„Lips”. Kompozycja rozpoczyna się od eksperymentalnej warstwy rytmicznej i
chórkowego śpiewu. Całe trio w dalszej części również trzyma poziom. Trzeci
przebój na płycie jest bardzo uniwersalny. Nadaje się zarówno na klubowe
wyjścia ze znajomymi, jak i do spokojnego posłuchania w domu. Instrumentalnie
świetnie prezentuje się także „A Violent Noise”. Nastrój jest troszkę podobny
do pierwszej propozycji na „I See You”, ale tutaj mamy wrażenie, że utwór z
każdą kolejną sekundą nabiera tempa. W kolejne dźwięki świetnie wkomponowuje
się wokal Oliviera Sima. Kolejną zmianę mamy w poruszającym „Performance”. Za
sprawą smyczków i lekkiej gitary robi się podniośle, momentami intymnie. Całość
swoim delikatnym głosem idealnie dopełnia tym razem Romy Croft. Po takim
skłaniającym do przemyśleń kawałku następny w kolejce, „Replica”, zdecydowanie
nie porywa. Jest bardzo prosto, a utwór po prostu beznamiętnie sobie
przelatuje. Mój faworyt z najnowszego krążka poświęcony jest rodzicom artystki.
Piosenka niezwykle dotyka i wzrusza, szczególnie, gdy Romy wyśpiewuje słowa „I
will be brave”. Instrumentalnie bardzo dobrze robi się na koniec, wcześniej
zajmujemy się głównie kolejnymi przejmującymi słowami. Jak już wspominałem we
wstępie do gustu zdecydowanie nie przypadł mi singlowy „On Hold”, który według mnie
drażni. Mimo ciekawego początku, ósmy numer w kolejności jest zupełnie
przekombinowany. W ostatnich dwóch kawałkach robi się spokojnie i nostalgicznie.
Za sprawą „I Dare You” oraz „Test Me” mogą się przypomnieć The XX z poprzednich
krążków. Jest po prostu ładnie. Na uwagę zasługuje szczególnie instrumentalne
zakończenie.
The XX ponownie pozytywnie zaskoczyli. Polecam posłuchać
płyty co najmniej kilkukrotnie, zanim zabierzemy się za ocenę. Mnie na przykład
„I See You” w pełni spodobało się dopiero po trzecim spokojnym przesłuchaniu.
Kapela prezentuje się coraz dojrzalej i nie jest już tylko zespołem tworzącym
propozycje dobre do biegania czy sprzątania.
OCENA: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz