Sabaton jest kolejnym zespołem, który nigdy mnie przesadnie
nie porywał. Ciężko mi było zachwycić się ich którąkolwiek płytą. Jeżeli chodzi
o tworzenie wojennych tekstów czy zastosowanie chórków, to oczywiście uważam,
że są w tym jednymi z lepszych w power metalu, ale muszę przyznać, że ich
kolejne dzieła stają się po pewnym czasie nudne. Do tej pory najbardziej
przeszkadzały mi monotonne partie gitarowe i perkusyjne. Jak jest tym razem?
Zapraszam do czytania.
Muzycy zapowiadali, że „The Last Stand” nie będzie punktem
zwrotnym w historii zespołu. Innowacja miała natomiast nastąpić tylko w
warstwie tekstowej. Kapela zaczęła pisać nie tylko o historii współczesnej, ale
też np. starożytnej. Przykład mamy już w otwierającym krążek utworze „Sparta”. W
kawałku opisującym bitwę pod Termopilami wyróżniają się kapitalny chórkowy
refren oraz potężny wokal Brodena. Pod dwójką gitarowa propozycja. Jest szybko
oraz przebojowo, a głosu ciężko nie skojarzyć z głosem Tilla Lindemanna. „Blood
of Bannockburn” to folk, którego nie powstydziłyby się zespoły takie jak
Nightwish. Dudy pojawiają się oczywiście dlatego, że muzycy poświęcają piosenkę
historii Szkocji. Eksperyment jak najbardziej na plus. Po krótkim intro przy
chodzi czas na „The Lost Batalion” ze świetną, zadziorną gitarą Rorlanda. W tym
utworze pojawia się również jedna z najlepszych solówek na najnowszym
wydawnictwie. „Rorke’s Drift” jest wizytówką power metalu w wykonaniu szwedzkiej
kapeli. Oparta na prostym, pędzącym rytmie kompozycja momentalnie wpada w ucho.
Dobrą partię perkusyjną ogrywa na koniec dodatkowo Hannes van Dahl. Na uwagę
zasługuje na pewno potężny „Hill 3234”. Wstęp utworu brzmi tak, jakby nagrała
go któraś z klasycznych trashowych kapel. Atutem kawałka są na pewno wbijające
w fotel gitary (krótkie, ale świetne solo w pod koniec) oraz agresywny głos
Brodena. Dziewiąty numer nie jest niestety już tak dobry. Co prawda od razu
można odczuć energię bijącą z piosenki, ale po kilku przesłuchaniach staje się
ona bardzo schematyczna i nudna. Na nowym wydawnictwie mamy również nasz
kolejny akcent. „Winged Hussars” to kompozycja poświęcona polskiej husarii.
Jest rytmicznie i przebojowo. Świetnie prezentuje się refren, w którym główną
rolę odgrywa największy atut Sabatonu, czyli oczywiście chórki. Na plus także
dłuższa niż w poprzednich fragmentach partia gitarowa. To niestety ostatni
dobry utwór na „The Last Stand”, ponieważ „The Last Battle” żadnym swoim
elementem mnie do siebie nie przekonuje. Po całkiem dobrze zapowiadającym się
wstępie nastrój siada, a muzycy chcą być za bardzo przebojowi. Można odnieść
wrażenie, że propozycja ma spełniać rolę typowego metalowego zapychacza.
Najnowszy album szwedzkiej grupy to ich kolejne bardzo
nierówne dzieło. Przy kilku utworach od razu na twarzy pojawia mi się uśmiech,
ale jest też parę propozycji, które od razu przełączam. Niemniej jednak płytę
oceniam pozytywnie. Dostajemy od Szwedów kolejną lekcję ciekawej (i nie tylko
współczesnej) historii w towarzystwie rozpędzonych gitar i charyzmatycznego
wokalu.
OCENA: 6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz