Muszę przyznać, że gdy byłem młodszy, miałem zdanie
podobne, co ludzie nie interesujący się ciężką muzyką. Mianowicie twierdziłem,
że w tym gatunku muzyki tekst jest mało ważny, a liczą się tylko umiejętności
instrumentalne muzyków. Mój pogląd zmieniła płyta, którą właśnie dla Was
opisuję.
Bardzo ciężko jest mi stwierdzić, która płyta KATA jest
najlepsza. Mam jednak taką swoją świętą (jak to śmiesznie brzmi w przypadku
tego zespołu) trójce. "666", "Oddech wymarłych światów"
oraz "Bastard", którego Wam dzisiaj przedstawię. Wszystkie trzy pokazują,
że muzyka inspirowana magią i satanizmem również może być fantastyczna.
Początek albumu niesamowicie mocno kojarzy mi się z Metalliką. Typowy porządny
trash. Szybkie gitary i kombinacyjna perkusja. Bomba! „Zawieszony sznur”
niszczy fenomenalnym głównym riffem i mistrzowską solówką. Wielki szacunek dla
założyciela katowickiej grupy – Piotra Luczyka. Tytułowy numer jest
przepełniony znakomitymi partiami wokalnymi. Roman Kostrzewski wspina tu się na
wyżyny swoich umiejętności. Jedynym utworem, z tej płyty, w którym nic ponadprzeciętnego nie dostrzegam,
jest „Ojcze samotni”. Po prostu wydaję mi się, że piosenka niczym się nie
wyróżnia i muzycy mogli na krążek wstawić dużo lepszy kawałek. Nagle dostajemy
instrumentalny „N.D.C”. Króciutka kompozycja urzeka swoją prostotą i siłą zarazem.
„Piwnicze widziadła” to popis perkusji, a dokładnie talerzy Ireneusza Lotha. Trzeba
przyznać, że gary to bardzo mocna strona „Bastarda”. Jednym z moich ulubionych
numerów pod względem lirycznym jest „W sadzie śmiertelnego piekła”. Propozycja
zdecydowanie dająca do myślenia. Czysta poezja. Mieszane uczucia budzą u mnie
„Odmieńcy”. Utwór opowiada o eunuchach, więc mamy do czynienia z dość
oryginalnym tekstem. Na pochwałę zasługuje utrzymanie niesamowitego tempa przez
muzyków. W tym kawałku widać ogromne zgranie śląskich muzyków. Na koniec istne
cudo. „Łza dla cieniów minionych” to zdecydowanie moje ulubione dzieło w całej
dyskografii KATA. Najlżejsza kompozycja na „Bastardzie”, ale za to jaka piękna.
Niesamowity, narracyjny głos Kostrzewskiego, pięknie prowadzona gitara i to
genialne wejście w refren przy słowach „Okręt mój płynie dalej gdzieś tam”.
Pozycja obowiązkowa.
Zwolenników „lżejszego” metalu nie mam zamiaru
przekonywać do ciągłego słuchania KATA. Jednak uważam, że twórczość katowickiej
grupy to legenda polskiego metalu i chociaż raz trzeba zajrzeć do przebojów
grupy Piotra Luczyka. Płyta ogromnie ważna dla naszej muzyki, bo potwierdziła
to, że mimo protestów społeczeństwa (KAT był bardzo krytykowany za tematykę
swoich utworów) można tworzyć oryginalne kompozycje nie do końca wszystkim odpowiadające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz