Koniec starego i początek nowego roku to czas pewnych podsumowań. W przypadku muzyki to doskonały moment na publikację najlepszych albumów muzycznych. Oto pięć płyt, które mi najbardziej przypadły gustu w 2021 roku.
Koniec starego i początek nowego roku to czas pewnych podsumowań. W przypadku muzyki to doskonały moment na publikację najlepszych albumów muzycznych. Oto pięć płyt, które mi najbardziej przypadły gustu w 2021 roku.
David Bowie przed wydaniem swojego jedenastego albumu twierdził, że krążek nie będzie nastawiony na komercyjne rekordy. Można jednak powiedzieć, że „Low” właściwie od samego początku był skazany zarówno na muzyczny, jak i sprzedażowy sukces. Brytyjczyk planował stworzyć kolejne niezwykłe i oryginalne wydawnictwo. Zafascynowany nurtami muzycznymi pojawiającymi się w Niemczech, postanowił przenieść się do berlińskiej dzielnicy Shoeneberg.
Mówiąc Genesis – myślimy przede wszystkim o dwóch personach. Peter Gabriel i Phil Collins. To głównie przez tych dwóch panów kapela z Godalming w latach osiemdziesiątych wypełniała największe hale i stadiony na świecie. Niestety w okresie tej największej świetności grupa nigdy nie zawitała do Polski. Gdy już przyszedł czas na występ w kraju nad Wisłą rolę frontmana zespołu pełnił Ray Wilson, który co prawda umiejętnie radził sobie z prezentowaniem repertuaru Genesis na żywo, ale swoją rozpoznawalnością i charyzmatycznością nie mógł się równać zarówno z Gabrielem jak i Collinsem. Mimo tego polscy fani pragnęli w końcu usłyszeć największe przeboje Brytyjczyków i katowicki Spodek w mroźną sobotę 31 stycznia 1998 roku pękał w szwach.
W ostatnich dwóch latach zarówno muzycy, jak i słuchacze są wystawiani na próbę. Jedni i drudzy muszą uważnie obserwować to, czy ze względu na nowe obostrzenia koncerty nie są przekładane na kolejne odległe daty. Na szczęście przed wprowadzeniem nowych obostrzeń mi udało się wybrać na jedno z muzycznych wydarzeń. Zespół Molchat Doma bez wątpienia dał koncert, który będę wspominał przez cały obecny muzyczny lockdown.
Czwarty krążek Adele to bez wątpienia najgłośniejsza premiera płytowa tego roku. Od chwili gdy Brytyjka wypuściła singiel „Easy on Me” oraz zdradziła dokładną datę publikacji „30” fani i nie tylko odliczali dni i godziny do 19 listopada. Niestety po kilku odsłuchach albumu można odnieść wrażenie, że na dłużej z wydawnictwem zostaną tylko ci najwierniejsi słuchacze artystki.