Wydawać by się mogło, że nie ma bardziej oczywistego miejsca
na koncert Lany Del Rey niż gdyński Open’er. Festiwalowa atmosfera,
wszechobecne wianki we włosach dziewczyn czy średnia wieku wydarzenia wręcz
wskazują na to, że Amerykanka powinna grać w Gdyni co roku i raczej nikomu to
się nie ma prawa znudzić. Tymczasem Lana, od początku swojej kariery, scenę
gdyńskiego festiwalu sukcesywnie omijała. Przełom nastąpił w tym roku. Po
koncertach w Warszawie i Krakowie, w końcu odwiedziła miejsce, w którym jest traktowana
jak prawdziwa królowa.