poniedziałek, 19 stycznia 2015

Siedemnasta recenzja: Blady cesarz wciąż pokazuje nam swój geniusz.

Nie ma na świecie takiego muzyka, który potrafiłby pokazać swój wizerunek artystyczny tak dobrze jak Brian Warner. Marilyna Mansona uwielbiam przede wszystkim za to, że w każdym momencie swojej twórczości jest niesamowicie prawdziwy. Nigdy nie poszedł w trend. Zawsze nagrywa i robi to, co chce. 



"The Pale Emperor" to album, co do którego miałem najwyższe oczekiwania jakie można sobie wyobrazić. Marilyn Manson przyzwyczaił mnie do świetnego poziomu zarówno muzyki, jak i produkcji na swoich albumach. Blady cesarz dotarł do mnie kilka dni przed premierą, więc miałem sporo czasu, by go przesłuchać dostateczną ilość razy i napisać dla Was recenzję. Na długo przed premierą krążka mogliśmy posłuchać trzech singli z nowego wydawnictwa. Na początek dostaliśmy fenomenalny, świetny, znakomity "Third Day of a Seven Day Binge". Podejrzewam, że ten kawałek już niedługo stanie się moim ulubionym w całym dorobku amerykańskiego zespołu. To, jak bardzo mi się podoba "Trzeci dzień siedmiodniowej popijawy" możecie zobaczyć na mojej liście przebojów. Genialny riff i mruczący, trochę bluesowy wokal Warnera sprawiają, że utwór jest fantastyczny. Kolejnym singlem jest "Deep Six". Piosenka zawiera mroczny wstęp i dostarcza nam kolejnych, ostrych riffów. Bardzo ciekawie wyszedł również teledysk do drugiej w kolejności propozycji z nowej płyty. Tydzień przed premierą Manson opublikował "Cuppid Carries a Gun". Ta kompozycja odznacza się kombinacyjną i wciągającą linią melodyczną. Pierwszy utwór na nowej płycie pokazuje, że Warner zapragnął wrócić do początków twórczości. W "Killing Strangers" ujęły mnie przede wszystkim kapitalne jęki Mansona. Kawałek idealnie wprowadza nas w mroczny nastrój całego krążka. Czwartym numerem w zestawie jest "Mephistopheles of Los Angeles". Przyciąga on prowokującym tekstem. Jest to typowy utwór, który zaczyna się podobać dopiero po paru przesłuchaniach. Pod piątką kolejna świetna, mroczna propozycja. W "Warship My Wreck" MM znakomicie zastosował elektronikę. Pierwsze albumy znowu możemy sobie przypomnieć słuchając "Slave Only Dreams to Be King". Kompozycja zawiera marszowe tempo i kolejną dawkę ciekawej elektroniki. Najbardziej prowokujący i wulgarny tekst możemy znaleźć w "The Devil Beneath My Feet", który brzmi bardzo nowofalowo. Ósma piosenka jest bardzo powolna i jednocześnie agresywna, typowy industrial metal. Na koniec dostajemy prawdziwe arcydzieło. "Odds of Even" to mój drugi ulubiony utwór z "The Pale Emperor". Po raz kolejny możemy dostrzec, że Marilyn Manson znakomicie czuje blusea. Po przesłuchaniu dziesiątego kawałka robi się smutno, że to już koniec i chce się więcej i więcej, ale mroczny klimat zostaje jeszcze przez długi czas.


Po paru przesłuchaniach Bladego cesarza nie mam wątpliwości, że Brian Warner stworzył kolejne wielkie dzieło. Nie mogę przestać słuchać nowego krążka. Wszystko jest w nim dopracowane w każdym szczególe. Idealnie poustawiane w kolejności piosenki, fenomenalne gitarowe riffy i przede wszystkim znakomicie dopasowany głos Mansona, który potrafi cudownie jęczeć, szeptać i drzeć się kiedy trzeba! Nie mam wątpliwości, że nowy album zasługuje na 10/10.

OCENA: 10/10

2 komentarze:

  1. Ten album jest naprawdę genialny. Powrót króla. //Namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam. Jeden z najlepszych albumów Marilyna.

      Usuń